poniedziałek, 29 października 2012

Rozdział 17 "Miłośc najlepszym lekiem"

Prosze was o komentarze bo nie wiem czy dodawać dalej :)

Chłopaki siedzieli ze mną na zewnątrz w końcu wygoniłam ich do domu i sama czekałam,aż będę mogła wejść do Liama. Chciałam teraz być jak najbliżej niego. W końcu z pokoju w którym leżał Li wyszła pielęgniarka od razu do niej podbiegłam
-mogę do niego wejść ?
-jest pani z kimś z rodziny ? Lekarz pani pozwolił wejść ? Bo jeśli nie to przykro mi ale nie mogę pani wpuścić
-tak jestem jego zoną i rozmawiałam z lekarzem zgodził się żebym z nim posiedziała
-oczywiście ale dopiero się obudził,wiec potrzebuje odpoczynku,więc niech go pani nie meczy za bardzo
-dobrze-powiedziałam i weszłam do sali. Kiedy zobaczyłam jego blada twarz i jego ciało przypięte do miliony kabelków momentalnie popłynęły mi łzy.
-Je..ss-usłyszałam jego zachrypnięty głos,od razu dobiegłam i złapałam go za rękę,mocno ją trzymając jakbym bała się ,że on zaraz zniknie.
-Tak kochanie jestem przy tobie
-Ja...n...ie..chciałem ci...robi...ć kłopotu-wyjąkał przeczesałam ręką delikatnie jego włosy
-kochanie nic nie mów proszę cie odpoczywaj to nie twoja wina-pocałowałam go w dłoń mocno trzymając
-Lek..arz mi powiedział nie będę mógł chodzić-wyszeptał a po jego policzku popłynęła łza,zacisnęłam oczy z bezsilności,nie wiedziałam jak mu mogę pomóc a do tego nie lubiłam patrzeć na czyiś ból a szczególnie na ból własnego męża.
-spokojnie kochanie zapłacę każda cenę,żebyś wyszedł z tego i obiecuje,że wyjdziesz z tego
-nie...chcesz pew...nie męża kaleki,więc zwracam ci wolność,za bardzo cię kocham,żebym kazał ci zostać ze mną tylko byś się męczyła-powiedział a ja gwałtownie wstałam
-Liam co ty pieprzysz ? Nigdzie się nie wybieram
-ale..
-żadnego ale przysięgałam na dobre i na złe w zdrowiu i w chorobie rozumiesz kocham cię debilu i nie zostawię cie choćbyś kazał mi wypierdalać wyzywał od jakich tylko ja będe przy tobie murem rozumiesz-krzyknęłam łapiąc go za buzie,Liam lekko się nachylił przyciągając mnie i namiętnie pocałował w usta
-kocham cię
-Ja ciebie tez i już nigdy nie każ mi się tka denerwować wiesz ze nie moge
-przepraszam zapomniałem- polozyl reke na moim brzuchu i pierwszy raz odkąd tu przyszłam uśmiechnął się szczerze
-Już spokojnie odpoczywaj Lima-głaskałam go po czole i czekałam az znów zaśnie,wiedziałam,że będzie nam trudno,ale łączyło nas coś silnego. Łączyła nas bezgraniczna miłość której nie mogło zniszczyć nic ani natura ani człowiek. To było to miłośc na dobre i na złe. Po chwili poczułam ból w brzuchu,zaczęło mi się krecic w głowie i upadłam na podłogę usłyszałam tylko krzyk Hazzy moje powieki zrobiły się ciężkie i zapadła ciemość.

czwartek, 25 października 2012

Rozdział 16 "Nieszczescia chodzą parami "

Sama nie wiedziałam co robić stałam w panice ,w końcu otrząsnęłam się i wybrałam numer pogotowia a od razu chłopaków. Czekając na karetkę i chłopaków kucnęłam przy moim mężu i złapałam go mocno za rękę. Był taki blady nigdy jeszcze nie widziałam go w takim stanie,nadal był nie przytomny.
-Lias proszę cie nie umieraj ,nie zostawiaj mnie tu samej błagam cię-krzyknęłam zalewając się łzami dopiero go odzyskałam i nie chciałam znów go stracić. Nie przeżyłabym ponownej jego straty. Mocno trzymałam go za rękę. Karetka przyjechała szybko nie wiedziałam co wokół mnie się dzieje. Z szoku dopiero wyszłam w aucie Harrego,którym jechałam do szpitala. Sama nie wiedziałam jak tu się znalazłam.
-Hazz
-Jezu Jess jak mnie wystraszyłaś myślałem ze coś ci się stało
-Harry co z nim ?
-nie wiem wiem,że ma uraz mózgu nic więcej nie powiedzieli tylko od razu go zabrali,ale zaraz będziemy na miejscu i się dowiemy
-Hazz on musi żyć-szepnęłam
-i będzie Jess,za chwile zobaczysz go uśmiechniętego,mówię ci na pewno nic mu nie jest-uśmiechnął się ściskając moją dłoń. Od razu poczułam się lepiej. Myślami byłam cały czas przy Liamie teraz sobie uświadomiłam,że życie bez niego to nie było by życie,zapomniałam o wszystkim o ciąży o moim synku teraz liczył się tylko Liam,nic mnie nie obchodziło teraz tylko on
-Jess i masz się nie denerwować,bo jesteś w ciąży-powiedział ostro Hazz kiedy wysiadaliśmy z auta,będąc pod szpitalem
-ale..ale
-żadnego ale masz mi tu obiecać
-no dobrze-powiedziałam i weszliśmy do białego budynku. Szpital zawsze przyprawiał mnie o dreszcze. Nienawidziłam tego miejsca zawsze kojarzył mi się ze śmiercią a nie z ratowaniem życia. Na korytarzu siedzieli już chłopcy przywitali się ze mną. Było widać,że tez bardzo przezywali,w końcu Liam był dla nich jak brat.
-i co z nim ?-spytałam od razu
-Lekarz nie wyszedł czekamy na wieści,podobno ma operacje i to trochę potrwa-powiedział Lou. Usiadłam obok nich nie mogłam powstrzymać łez,obwiniałam sama siebie,bo gdyby nie kazała mu iść pot e cholerne rzeczy teraz by siedział tu obok mnie a nie walczył teraz o swoje życie,pod milionami aparatur. Dopiero teraz przypomniało mi się ze zostawiłam Li samego w domu. Zerwałam się szybko jak oparzona
-Jess co się stało ?-spytał Niall
-Li zostawiłam go samego Jezu jaka ze mnie matka no jaka-panikowałam
-Jess spokojnie Perrie z nim została-powiedział Zayn przytulając mnie. Potrzebowałam teraz kogoś ciepła przytuliłam się do niego mocno plącząc. W końcu mogłam wyrzucić wszystko z siebie,wszystko to co dusiłam przez te parę godzin.
-juz spokojnie wypłacz się-powiedział. Czekaliśmy trzy godziny aż z sali wyszedł lekarz od razu do niego dobiegłam
-Dzień dobry co z nim ?
-jest pani kimś z rodziny pana Liama
-tak jestem jego zona
-więc już nie grozi mu śmierć,najgorsze już za nami-powiedział lekarz a ja odetchnęłam z ulga spojrzałam na chłopców którzy tez odetchnęli z ulgą.
-ale jest jeden problem-dokończył lekarz
-jaki ?
-Pan Liam spadając uszkodził jakiś nerw odpowiadający za chodzenie,przykro mi to mówić,ale pani mąż będzie jeździł na wózku-dokończył lekarz a mi całe życie przeleciało przed oczami
-na wó...zku ?-powtórzyłam
-tak oczywiście jest szansa ze z tego wyjdzie ale na dzień dzisiejszy bardzo marna,potrzebuje on bardzo długiej rehabilitacji
-mogę do niego wejść-powiedziałam twardo
-tak za pół godziny ponieważ dopiero jest po operacji
-dobrze-usiadłam oszołomiona. Nie mogłam zrozumieć czemu my czemu nas to spotkało. Najważniejsze było ,ze żył nie ważne czy na wózku czy nie liczyło się teraz jego życie,a ja będę przy nim an dobre i na złe,póki śmierć nas nie rozłączy.

Rozdział 15 "Wypadek"

Dni u cioci minęły nam strasznie szybko zanim się obejrzałam już wróciliśmy do domu ,widziałam mojego synka,który był cały rozpromieniony. Naprawdę musiało mu brakować ojca. Ogarnęłam dom kiedy Liam kładł małego spać. Zmęczony zszedł z góry i objął mnie od tylu głaszcząc mój brzuch,ostatnio był bardzo czuły dla mnie i dla naszego malucha w brzuchu,widziałam jego prawdziwą radość z tej ciąży.
-jak myślisz to będzie chłopczyk czy dziewczynka ?
-to jeszcze za wcześnie Li ,jestem dopiero w 6 tygodniu w ciąży płeć dowiemy się dopiero za jakieś 5 miesięcy
-wiem,ale co byś chciała mieć znów chłopczyka czy tym razem słodką księżniczkę
-no może tym razem dziewczynkę,Li opiekowałby się młodsza siostrzyczką-uśmiechnęłam się na sama myśl,że niedługo po domu będą biegały po domu dwa urwisy ,a my z Liamem kochając się będziemy obserwować jak dorastają.
-tez tak myślę taka mała kamaszniczka a jak jej damy na imię ?
-Liaś to trochę za wcześnie
-no ale tak już prowizorycznie-powiedział całując mnie krótko w usta,nawet takie krótkie pocałunki sprawiały dreszcze na moim ciele.
-to jeśli dziewczynka to może Kate a jak chłopczyk ?
-może Zayn a na drugie Harry po chłopakach co ?
-oo świetnie a Nialla zrobi chrzestnym
-no więc idealnie,ale wiesz jeszcze Lou został -uśmiechnął się całując mnie
-Li nie miał chrztu może zrobimy jego chrzestnym Liama
-ooo teraz to idealnie kotku-znów mnie pocałował ostatnią ciągle byłam całowana przez niego,ale nie żebym narzekała ,bo to było wspaniałe.
-Liam przyniesiesz wszystkie moje rzeczy z góry ?-zapytałam,bo mieszkaliśmy w jego domu już od tygodnia. Kiedyś Liam mieszkał tu z Niallem. Miałam trochę wyrzuty sumienia bo tak jakby pozbyłam się Nialla z jego domu i bałam się ze chłopaki mnie znienawidzą ,ze tak jakby zabrałam im przyjaciela,ale oczywiście Liam mówił ze to żaden problem i ,ze Horan tez nie ma nic przeciwko ale czułam się niezręcznie
-jasne kochanie już-powoli wchodził po schodach
-Liam ?
-tak ?
-a Niall naprawdę nie jest zły,ani chłopaki,ze tyle czasu poświęcasz nam a nie im ?
-misiaczku ile razy ci powtarzać ,że oni też maja swoje życie,przeciez będę się widywał z tymi ciołkami codziennie a nawet czasami parę razy dziennie więc nic się nie martw i nie denerwuj bo jesteś w ciąży
-no dobrze idź po te rzecz-pobiegł od razu nawet nie musiałam znów krakać. Naprawdę trafiłam na skarb ,który kochałam całym sercem. Zawsze był ,jest i będzie moim życiem. Układałam rzeczy na pólkach kiedy usłyszałam huk od razu się gwałtownie odwróciłam i zobaczyłam swojego ukochanego spadającego ze schodów który z całej siły uderzył o podłogę.

Rozdzaił 14 "Niesamowite szczęscie"

Wyszłam z gabinetu lekarza przyciskając małą karteczkę do serca. Tak byłam w ciąży i to w 3 tygodniu a na tej kartce widniał dzień poczęcia wtedy kiedy dałam Liamowi szanse. Nosiłam drugie jego dziecko pod sercem. Nie wiem czemu ale byłam bardzo tego powodu szczęśliwa,bo w końcu drugi raz nosiłam cząstkę swojego męża pod sercem i sama w to nie mogłam uwierzyć. Z jednej strony także bardzo się bałam się jego reakcji. Jeśli znów mnie zostawi ? Drugi raz nie przeżyje,dopiero teraz sobie uświadomiłam,że nie umiem beż niego wytrzymać minuty a co dopiero całą wieczność ,a na usuniecie nigdy się nie zgodzę. Co ja gadam przeciecz nigdy Liam nie kazałby mi zabić własne dziecko. Wsiadłam do autobusu i szybko byłam pod domkiem w którym wczoraj wzięliśmy ślub i przysięgliśmy sobie miłość na zawsze. Nadal przed oczami miałam Liama wypowiadającego słowa przysięgi. Po paru minutach byłam na miejscu szybko doszłam do domu .Chciałam jak najszybciej porozmawiać z Liamem,musiałam po prostu wiedzieć na czymś stoję. Weszłam do domu siedział na kanapie i oglądał film chyba usłyszał,że wchodze
-Jess ?
-tak to ja -od razu wstał i wyszedł na korytarz
-i co kochanie co ci jest ? Co powiedział lekarz ?-zapytał zatroskany widać było,że naprawdę się o mnie martwił
-Liam musimy porozmawiać-powiedziałam twardo
-stało się coś ?
-proszę usiądź
-Jess martwi mnie ten twój ton coś z Liamem ? z ciocią ? Może coś z tobą co powiedział lekarz-zasypywał mnie pytaniami
-nie nie nie o to chodzi-wyjęłam małą kartkę z torebki i podałam mu ją
-co to ?
-otwórz-powiedziałam i stanęłam kolo ściany zamykając oczy w obawie przed najgorszym,przed tym,ze zostanę z tym sama.
-jesteś w ciąży ?-spytał
-tak,Liam ja ja wiem ,ze ty masz karierę ja ja się usunę z twojego życia,poradzę sobie jakoś naprawdę nie będziemy ci przeszkadzać-plątałam się
-Jess co y mówisz ?
-no,że ze ,ze ty,że że
-kochanie -podszedł i ujął moją twarz w dłonie i najpierw lekko pocałował moje usta,mocno pogłębiając pocałunek. Delektowałam się jego ustami bojąc się ze to będzie mój ostatni pocałunek z nim,że już nigdy nie poczuje tych słodkich ust
-Liam ?
-kochanie to cudownie i nigdy cie nie zostawię rozumiesz nigdy przecież przysięgałem na dobre i na złe ,a to świetna wiadomość Li będzie miał rodzeństwo w końcu najwyższy czas,a o trasy się nie martw pogodzę to
-więc cieszysz się ?-spytałam cicho podnosząc wzrok i patrząc w jego oczy wypełnione szczęściem on naprawdę się cieszył
-Jeszcze się pytasz ? Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie Uuuuuu będę miał dziecko-krzyknął podnosząc mnie do góry i obracając wokół własnej osi
-Liam wariacie postaw mnie
-obiecaj ,ze nigdy już nie pomyślisz,że byłby zdolny drugi raz cie zostawię
-obiecuje
-a teraz szykujemy się i wracamy co ?
-dobrze-przyciągnął mnie mocno całując i obejmując. W jego ramionach czułam się bezpiecznie i wiedziałam ,ze nie mam się czego obawiać,ale bałam sie sama nie wiedziałam czego,wiedziałam ze jest za pięknie żeby nic się nie wydarzyło. Położyłam głowę na jego ramieniu i długo trwaliśmy w takiej pozycji.

Rozdział 13 "Z przeznaczeniem nik nie wygra..."

Po ceremonii udaliśmy się nad rzeczkę,był tam nakryty stół. Liam naprawdę wszystko idealnie zaplanował. Był tort ,szampan i wiele jedzenia,co ucieszyło Nialla.
-ten dzień spędzimy w 7-szepnął mi do ucha
-dziękuje
-za co Jess ?
-za to ze jesteś-szepnęłam i przytuliłam się do niego
-i zawsze będę,przynajmniej teraz wszystko się zgadza i tak jakby nie okłamałaś ciotki- zaśmiał się
-yyyy,no tak
-chodź zatańczymy-złapał mnie za rękę i porwał na parkiet. Było świetnie zawsze marzyłam o takim ślubie cichym i tylko w gronie najbliższych osób. Bliżej także poznałam chłopaków przyjaciół Liama w końcu oni teraz będą tez częścią mojego życia. Bawiliśmy się do pozna kiedy Kate i chłopaki niestety musieli wracać dziś do Londynu
-to Li widzimy się za parę dni na probie-powiedział Niall ,ściskając nas po kolei
-okey-trzymajcie się-powiedział mój maż. Mąż jak to brzmi. Kiedy on jeszcze rozmawiał z chłopakami,podeszła do mnie Kate
-jestem tak szczęśliwa,że ci się ułożyło-powiedziała mocno mnie przytulając ,myślałam ze opieprzy mnie ze znów uwierzyłam Liamowi,ze znów mnie zrani,ale ona tylko normalnie mnie przytuliła
-nie jesteś zła?-spytałam
-zła niby za co ?-spytała zdziwiona
-nie za nic,wracamy za tydzień to pogadamy-uśmiechnęłam się
-dobrze chłopaki zbieramy się-krzyknęła i wszyscy udali sie do auta,pomachaliśmy im i wróciliśmy do domku.
-Liam my chyba musimy wracać ,bo zostawiliśmy Liama samego z ciocia
-o nic się nie martw już dzwoniłem do cioci wszystko gra,a Li już śpi,więc zostaniemy tu na noc i rano wrócimy
-jeju jaki ty ostatnio jesteś ułożony-zaśmiałam się
-zawsze bylem-przyciągnął mnie i mocno pocałował,aż zabrakło mi tchu
-dobra idę się myc-powiedziałam łapiąc oddech
-leć królewno-szybko pobiegłam. Spieszyłam się bardzo .Szybko wyszłam z nadzieja ze to zrobimy,ale on już słodko spał. Uśmiechnęłam się i wskoczyłam mu pod kołdrę. Rano miałam straszne nudności i co chwile wymiotowałam. Liam stał przy mnie i ocierał mi pot i usta. Nie chciałam by widział mnie w takim stanie,ale był uparty.
-może pójdziesz kochanie do lekarza ?
-nie nic mi nie jest to tylko zatrucie
-na pewno
-tak idź po bułki do sklepu ,bo zjemy i musimy wracać ,a ja doprowadzę się do porządku
-dobrze-pocałował mnie namiętnie i wyszedł z domku. Siadłam na kanapie i wyjęłam z torebki test ciążowy. Zawsze nosiłam jeden przy sobie, od narodzin Li sama nie wiem czemu,przecież nie miałam faceta po Liamie,ale to już było przyzwyczajenie. Poszłam do łazienki zrobiłam zgodnie z instrukcja czekając na wyniki. Balam się,ze jestem w ciąży a najbardziej reakcji Liama,ale przeciecz jesteśmy maluzenstwem,nie zostawi mnie chyba drugi raz. W głębi moja dusza panikowała,bałam się,ze znów stracę Liama. Odczekałam 5 minut i wzięłam test spojrzałam był dwie kreski czyli wynik pozytywny. Byłam w ciąży. Siadłam i uśmiechnęłam się gładząc brzuch. Postanowiłam nic nie mówić Liamowi tylko iść do lekarza upewnić się i dopiero mu powiedzieć i wtedy obawiać się najgorszego czyli ponownego porzucenia przez Payna,ale tym razem jako mojego męża. Zeszłam na dół akurat wrócił z bułkami ze sklepu,uśmiechnął się do mnie a mi jak zawsze kolana się ugięły
-i jak się czujesz kochanie ?
-nie najlepiej wiesz tu jest blisko lekarz pójdę do niego i wrócimy do domu-mówiłam nerwowo i chyba to wyczul
-czy wszystko w porządku ?
-tak po prostu się źle czuje
-dobrze idź a może mam iść z tobą ?
-nie trafie sama
-no dobrze kochanie jak coś dzwon-pocałował mnie,łapałam jego pocałunki przed obawa ,ze stracę go po raz drugi. Szybko wyszłam z domu i poszłam w kierunku przychodni. Było to niedaleko,więc po chwili tam byłam usiadłam czekając na swoją kolej. Bałam się tak cholernie bałam i nic nie mogłam poradzić an ten strach
-Pani Jesica Payne-usłyszałam głos lekarza
-tak to ja
-zapraszam-wstałam i weszłam do gabinetu,właśnie teraz była moja chwila prawdy,która albo mogła uszczęśliwić mnie i Liama albo zrujnować nam życie,ale to było przeznaczenie,a z przeznaczeniem nikt przecież nie wygra.

Rozdzaił 12 "Ślubuje ci miłość,więrność...oraz ,ze nie opuszcze cie do smierci..."

Kiedy wysiadłam z auta,Liam zawiązał mi oczy chustką
-ale po co to?-spytałam
-zobaczysz mam nadzieje ,ze nie będziesz zła za to co wymyśliłem-złapał mnie za rękę i prowadził. Coraz bardziej mnie ciekawiło co to za niespodzianka.
-stań-powiedział w pewnym momencie i tak zrobiłam po chwili odwiązał mi oczy .Przede mną był czerwony dywan a droga przez niego prowadziła do małego ołtarzyku ślubnego na którym było mnóstwo kwiatów,wstążek i świec,a wszystko odbijało się w rzeczce. Po prostu cudowne widoki . Po chwili Liam ukląkł przede mną i wyjął ze spodni małe niebieskie pudełeczko.
-wiem,ze to zwariowany pomysł,ale te 5 lat bez ciebie uświadomiło mi,że nie mogę bez ciebie żyć,wiec Jess Dowson zostaniesz moją zoną i będziesz moja na zawsze-powiedział a mi po policzkach pociekły łzy szczęścia nigdy nie spodziewałam się takiej niespodzianki rzuciłam się na niego i szepnęłam wprost do jego ucha
-tak -założył mi na palec srebrny pierścionek z wielkim niebieskim oczkiem ,moja ręka nadal cała drżała z wrażenia.
-więc wszystko jest gotowe weźmiemy tu ślub i to za jakąś godzinę
-teraz ?-spytałam niedowierzająca,w to co właśnie teraz się stało,właśnie w tym momencie zostałam jego narzeczona,a zaraz miałam zostać zoną.
-tak-powiedział dumny z siebie
-ale Liam nie mamy świadków,ja nie mam się w co ubrać-plątałam się
-Suknie masz w domku i wszystkie potrzebne rzeczy,Kate i chłopaki będą za 15 minut
-a ksiądz ?
-wszystko już gotowe tylko ty musisz powiedzieć mi czy chcesz już dziś zostać moją zoną czy wolisz jakiś inny termin ?
-tak chce-pocałowałam go namiętnie w usta
-dobra królewno leć się ubrać
-dobrze-szybko pobiegłam do domku. Na łóżku leżała biała suknia. Była prześliczna,skromna ale zarazem wyjątkowa. Leżały tez wszystkie kosmetyki i różne dodatki. Naprawdę zaplanował to wszystko z idealną precyzją. Szybko wzięłam się za siebie i założyłam suknie,włosy spięłam w wielki kok i nałożyłam delikatny makijaż,który dodawał mi uroku. Nie mogłam w to uwierzyć ,że za 10 minut miałam zostać panią Payne. Miałam przysiąść przed bogiem,że nie opuszczę go już nigdy,nie mogłam w to uwierzyć,teraz będziemy prawdziwa rodzina. Wyszłam przed dom na krzesłach siedzieli już chłopcy i moja przyjaciółka Kate. Przed ołtarzem stał on mój jedyny ukochany,w czarnym garniturze wyglądał jeszcze przystojniej niż w normalnych ciuchach. Podszedł do mnie Paul to chyba on miał prowadzić mnie do ołtarza
-gotowa ?-uśmiechnął się
-tak-podałam mu rękę i po chwili pojawiłam się u boku mojego ukochanego. Spojrzałam w jego radosne oczy i utonęłam. Nic się nie liczyło tylko on i ja. Jakby cały świat nie istniał. Do uszu doszły mnie ostatnie słowa przysięgi,wypowiedziane przez Liama,które sprawiły,ze po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze.
-..i nie opuszczę cię aż do śmierci,tak mi dopomóż Bug i wszyscy świeci-wypowiedział ostatnie słowa i wsunął na mój palec złota obrączkę. Teraz była moja kolej .Drżącą rekom wzięłam obrączkę i zaczęłam powtarzać za księdzem
-przysięgam ci miłość,wierność i uczciwość małżeńską oraz,ze nie opuszczę cie aż do śmierci tak mi dopomóż Bóg i wszyscy świeci-wypowiedziałam tak samo wsuwając obrączkę na jego palec. Już nic do mnie nie dotarło oprócz ostatnich słów księdza,kończących nasz ślub
-według prawa kościoła ogłaszam was mężem i zona ,możesz pocałować pannę młodą. Liam przybliżył się do mnie i złożył gorący pocałunek na moich ustach teraz nie myślałam o niczym tylko o nim. Wiedziałam,ze już nic nas nie rozłączy,ale czułam,że czak nas jeszcze dużo przeszkód,ale wiedziałam,że jeśli będzie obok mnie to z wszystkim sobie poradzimy. Potem wszyscy złożyli nam gratulacje i trzymając mojego męża za reke wszyscy udaliśmy się do kawiarni.

Rozdział 11"Niespodzianka"

Rano obudził mnie szept moich chłopców,,ale nadal udawałam,że spie,by posłuchac o czym mówia
-Liami obudzimy ładnie mamusie tak ?
-dobrze tatusiu,a to śniadanko to dla niej ?
-tak-uśmiechałam się słysząc jak mój synek dogaduje się z Liamem to było cudowne w końcu miał ojca. Przez tyle lat próbowałam zastąpić mu ojca,ale on potrzebował męskiej ręki i w końcu ją miał. Po chwili,ktoś skoczył na mnie,byłam pewna ,że był to mój synek.
-mamusiu pobudka-otworzyłam oczy
-o hej synku-pocałowałam go w czółko i spojrzałam na uśmiechniętego Liama trzymającego tace ze śniadaniem. Postawił ją na stoliku
-Liami leć zobacz czy ciocia nie potrzebuje żadnej pomocy dobrze ?-powiedział Liam kucając obok małego i zawiązał mu buty.
-dobrze tato-powiedział Li i pobiegł szybko na dół. Liam usiadł na moim łóżku obok mnie .Od razu poczułam jego cudowne perfumy aż zrobiło mi się gorąco. Czemu on tak silnie na mnie działa,sam zapach powodował,że miałam motylki w brzuchu.
-Jess mam dla ciebie niespodziankę
-jaka ?
-pamiętasz to miejsce nad rzeką w którym spędzaliśmy prawie całe dnie gdy miesimy po 16 lat i rodzice nas szukali i nie mogli znaleźć ?
-jeziorko morskie nad rzeką ?
-tak,pojedziemy dziś tam jak zjesz śniadanie i mam tam dla ciebie malutką niespodziankę,ale dowiesz się dopiero na miejscu.
-z Li ?-spytałam,nie wiem czemu ale wierzyłam w to,ze pojedziemy tam sami,miałam wielką ochotę spędzić z nim przynajmniej 12 godzin sam na sam,bez świadków,bez mojego synka bez nikogo. Tylko Ja i On.
-nie sami,poprosiłem ciocie by z nim została,jak coś to nasz rocznica ślubu,wiec jeśli ciocia się ciebie o coś spyta to nie udawaj zdziwionej-uśmiechnął się
-ty spryciarzu-rzuciłam w niego poduszką
-czekam na dole -powiedział nachylając się nade mną i mocno mnie całując,aż zabrakło mi tchu,za nic w świecie nie chciałam się oderwać,ale Liam to zrobił uśmiechnął się i wyszedl. Szybko zjadłam śniadanie nie mogłam na niczym skupić swoich mysli. Teraz tylko liczył się on i przeszłość wcale nie liczyła się dla mnie,ważne była tylko teraźniejszość. Bardzo ciekawiło mnie co to za niespodzianka,którą przygotował dla mnie Liam. Szybko doprowadziłam się do ładu i zeszłam na dół Liam czekał już w aucie patrząc się w jeden punkt. Wyglądał na zamyślonego. Ciekawiło mnie o czym teraz myśli. Wsiadłam do auta obok niego
-gotowa możemy jechać-powiedziałam z uśmiechem
-dobrze zapnij pas-powiedział szybko zapięłam
-Jess ?-przerwał w pewnym momencie milczenie
-tak ?
-pamiętasz nasz pierwszy raz nad ta rzeką-powiedział zatrzymując auto koło małej zatoczki .Uśmiechnęłam się na samą myśl o wspomnieniu o którym powiedział Liam doskonale o tym pamiętałam i tylko to i nasz syn dawało mi chęć do dalszego życia kiedy on odszedł
-pamiętam-uśmiechnęłam się
-jesteśmy na miejscu-wyszedł i otworzył mi drzwi ,złapał a ręke i szepnął powodując dreszcze przechodzące po moim ciele
-nie zapomnisz tego dnia do końca życia-powiedział i poszedł przodem stałam chwile w szoku nadal czując to ciepło,wiedziałam,że tego dnia nie zapomnę do końca zycia.Z jednej strony bałam się tego a z drugiej coś mówiło mi idz dalej.Przecież życie polega by podejmować ryzyko i ja właśnie to robiłam.