Weszłam do studia jak burza ,Liam
siedział z chłopakami i z czegoś się śmiali ,ale w tym momencie
mnie to nie obchodziło moim celem była sprawa do Liama ,błagam
Boże pomóż mi.
-ooo Jess,a ty co tutaj robisz ?
-Liam możemy porozmawiać
?-powiedziałam stanowczo
-masz testy DNA ?
-tak ,ale o tym później muszę z tobą
porozmawiać,teraz natychmiast
-to mów
-ale na osobności ,w cztery oczy i bez
świadków
-dobrze,chłopaki zaraz
wrócę-powiedział,a oni kiwnęli głowami ,poszliśmy przed studio
i usiedliśmy na ławce.
-no o jaka sprawę do mnie masz ?
-najpierw zacznijmy od testów-wyjęłam
mały papierek i podałam mu go,dla mnie te testy nie były
potrzebne,ale chciał to ma.
-więc Li jest moim synem byłem tego
pewny
-tak jest,ale nie o tym chciałam
rozmawiać Liam
-a o czym ?
-ale obiecaj ,ze wysłuchasz mnie do
końca i nie przerwiesz mi
-obiecuje
-więc tak może pamiętasz moja ciocie
Klarise tą co mnie wychowywała po śmierci rodziców,co często do
niej ze mną jeździłeś ?
-pamiętam
-no,więc ona jest chora i powoli
umiera,jej ostatnim życzenie jest zobaczyć moja rodzinę i
ja....-chciał mi przerwać ale nie pozwoliłam mu na to tylko
mówiłam dalej -powiedziałam jej ,że mam dużą
firmę,wspaniałego męża i mamy dziecko,dwie rzeczy mam ,ale nie
mam męża i potrzebuje pomocy
-no i co w związku z tym ?-uśmiechnął
się chytrze wiedział na pewno o co mi chodzi,ale podobało mu się
jak się męczyłam.
-wiem,nie powinnam tego robić ani cię
o to prosić i uwierz dla mnie to tez nie przyjemność ale Liam nie
mam innego wyjścia proszę cie możesz udawać przez jeden tydzień
mojego męża ?-wykrztusiłam to w końcu z siebie ,ale było mi
ciężko,teraz tylko żeby się zgodził
-a co ja z tego będę miał ?
-satysfakcje ze mi
pomożesz-powiedziałam z nadzieją,a on przyciągnął mnie do
siebie,aż poczułam intensywny zapach jego perfum. Nasze usta były
tak blisko minęło tyle lat a on nadal działał na mnie
niesamowicie
-a wiesz jak zachowują się
małżeństwa,całują się obejmują-szeptał mi do ucha aż w jego
ramionach czułam się bezsilna i wątła nawet nie zauważyłam
kiedy nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku,gdyby nie
głos rozsądku poddałabym mu się
-nie Liam,pomożesz mi czy
nie-próbowałam mówić stanowczo ale nadal czułam jego usta na
swoich
-pomogę
-naprawdę ?
-tak,kiedy wyjeżdżamy ?
-jutro ,dobrze bądź gotowa o 8
podjadę pod was-powiedział i bez słowa wyszedł,coś czuje,że ten
wyjazd do cioci dobrze to się nie skończy,ale przecież na tym
polega życie by jemu stawiać czoło.
BRAK SŁÓW BOSKIE
OdpowiedzUsuń