poniedziałek, 29 października 2012

Rozdział 17 "Miłośc najlepszym lekiem"

Prosze was o komentarze bo nie wiem czy dodawać dalej :)

Chłopaki siedzieli ze mną na zewnątrz w końcu wygoniłam ich do domu i sama czekałam,aż będę mogła wejść do Liama. Chciałam teraz być jak najbliżej niego. W końcu z pokoju w którym leżał Li wyszła pielęgniarka od razu do niej podbiegłam
-mogę do niego wejść ?
-jest pani z kimś z rodziny ? Lekarz pani pozwolił wejść ? Bo jeśli nie to przykro mi ale nie mogę pani wpuścić
-tak jestem jego zoną i rozmawiałam z lekarzem zgodził się żebym z nim posiedziała
-oczywiście ale dopiero się obudził,wiec potrzebuje odpoczynku,więc niech go pani nie meczy za bardzo
-dobrze-powiedziałam i weszłam do sali. Kiedy zobaczyłam jego blada twarz i jego ciało przypięte do miliony kabelków momentalnie popłynęły mi łzy.
-Je..ss-usłyszałam jego zachrypnięty głos,od razu dobiegłam i złapałam go za rękę,mocno ją trzymając jakbym bała się ,że on zaraz zniknie.
-Tak kochanie jestem przy tobie
-Ja...n...ie..chciałem ci...robi...ć kłopotu-wyjąkał przeczesałam ręką delikatnie jego włosy
-kochanie nic nie mów proszę cie odpoczywaj to nie twoja wina-pocałowałam go w dłoń mocno trzymając
-Lek..arz mi powiedział nie będę mógł chodzić-wyszeptał a po jego policzku popłynęła łza,zacisnęłam oczy z bezsilności,nie wiedziałam jak mu mogę pomóc a do tego nie lubiłam patrzeć na czyiś ból a szczególnie na ból własnego męża.
-spokojnie kochanie zapłacę każda cenę,żebyś wyszedł z tego i obiecuje,że wyjdziesz z tego
-nie...chcesz pew...nie męża kaleki,więc zwracam ci wolność,za bardzo cię kocham,żebym kazał ci zostać ze mną tylko byś się męczyła-powiedział a ja gwałtownie wstałam
-Liam co ty pieprzysz ? Nigdzie się nie wybieram
-ale..
-żadnego ale przysięgałam na dobre i na złe w zdrowiu i w chorobie rozumiesz kocham cię debilu i nie zostawię cie choćbyś kazał mi wypierdalać wyzywał od jakich tylko ja będe przy tobie murem rozumiesz-krzyknęłam łapiąc go za buzie,Liam lekko się nachylił przyciągając mnie i namiętnie pocałował w usta
-kocham cię
-Ja ciebie tez i już nigdy nie każ mi się tka denerwować wiesz ze nie moge
-przepraszam zapomniałem- polozyl reke na moim brzuchu i pierwszy raz odkąd tu przyszłam uśmiechnął się szczerze
-Już spokojnie odpoczywaj Lima-głaskałam go po czole i czekałam az znów zaśnie,wiedziałam,że będzie nam trudno,ale łączyło nas coś silnego. Łączyła nas bezgraniczna miłość której nie mogło zniszczyć nic ani natura ani człowiek. To było to miłośc na dobre i na złe. Po chwili poczułam ból w brzuchu,zaczęło mi się krecic w głowie i upadłam na podłogę usłyszałam tylko krzyk Hazzy moje powieki zrobiły się ciężkie i zapadła ciemość.

czwartek, 25 października 2012

Rozdział 16 "Nieszczescia chodzą parami "

Sama nie wiedziałam co robić stałam w panice ,w końcu otrząsnęłam się i wybrałam numer pogotowia a od razu chłopaków. Czekając na karetkę i chłopaków kucnęłam przy moim mężu i złapałam go mocno za rękę. Był taki blady nigdy jeszcze nie widziałam go w takim stanie,nadal był nie przytomny.
-Lias proszę cie nie umieraj ,nie zostawiaj mnie tu samej błagam cię-krzyknęłam zalewając się łzami dopiero go odzyskałam i nie chciałam znów go stracić. Nie przeżyłabym ponownej jego straty. Mocno trzymałam go za rękę. Karetka przyjechała szybko nie wiedziałam co wokół mnie się dzieje. Z szoku dopiero wyszłam w aucie Harrego,którym jechałam do szpitala. Sama nie wiedziałam jak tu się znalazłam.
-Hazz
-Jezu Jess jak mnie wystraszyłaś myślałem ze coś ci się stało
-Harry co z nim ?
-nie wiem wiem,że ma uraz mózgu nic więcej nie powiedzieli tylko od razu go zabrali,ale zaraz będziemy na miejscu i się dowiemy
-Hazz on musi żyć-szepnęłam
-i będzie Jess,za chwile zobaczysz go uśmiechniętego,mówię ci na pewno nic mu nie jest-uśmiechnął się ściskając moją dłoń. Od razu poczułam się lepiej. Myślami byłam cały czas przy Liamie teraz sobie uświadomiłam,że życie bez niego to nie było by życie,zapomniałam o wszystkim o ciąży o moim synku teraz liczył się tylko Liam,nic mnie nie obchodziło teraz tylko on
-Jess i masz się nie denerwować,bo jesteś w ciąży-powiedział ostro Hazz kiedy wysiadaliśmy z auta,będąc pod szpitalem
-ale..ale
-żadnego ale masz mi tu obiecać
-no dobrze-powiedziałam i weszliśmy do białego budynku. Szpital zawsze przyprawiał mnie o dreszcze. Nienawidziłam tego miejsca zawsze kojarzył mi się ze śmiercią a nie z ratowaniem życia. Na korytarzu siedzieli już chłopcy przywitali się ze mną. Było widać,że tez bardzo przezywali,w końcu Liam był dla nich jak brat.
-i co z nim ?-spytałam od razu
-Lekarz nie wyszedł czekamy na wieści,podobno ma operacje i to trochę potrwa-powiedział Lou. Usiadłam obok nich nie mogłam powstrzymać łez,obwiniałam sama siebie,bo gdyby nie kazała mu iść pot e cholerne rzeczy teraz by siedział tu obok mnie a nie walczył teraz o swoje życie,pod milionami aparatur. Dopiero teraz przypomniało mi się ze zostawiłam Li samego w domu. Zerwałam się szybko jak oparzona
-Jess co się stało ?-spytał Niall
-Li zostawiłam go samego Jezu jaka ze mnie matka no jaka-panikowałam
-Jess spokojnie Perrie z nim została-powiedział Zayn przytulając mnie. Potrzebowałam teraz kogoś ciepła przytuliłam się do niego mocno plącząc. W końcu mogłam wyrzucić wszystko z siebie,wszystko to co dusiłam przez te parę godzin.
-juz spokojnie wypłacz się-powiedział. Czekaliśmy trzy godziny aż z sali wyszedł lekarz od razu do niego dobiegłam
-Dzień dobry co z nim ?
-jest pani kimś z rodziny pana Liama
-tak jestem jego zona
-więc już nie grozi mu śmierć,najgorsze już za nami-powiedział lekarz a ja odetchnęłam z ulga spojrzałam na chłopców którzy tez odetchnęli z ulgą.
-ale jest jeden problem-dokończył lekarz
-jaki ?
-Pan Liam spadając uszkodził jakiś nerw odpowiadający za chodzenie,przykro mi to mówić,ale pani mąż będzie jeździł na wózku-dokończył lekarz a mi całe życie przeleciało przed oczami
-na wó...zku ?-powtórzyłam
-tak oczywiście jest szansa ze z tego wyjdzie ale na dzień dzisiejszy bardzo marna,potrzebuje on bardzo długiej rehabilitacji
-mogę do niego wejść-powiedziałam twardo
-tak za pół godziny ponieważ dopiero jest po operacji
-dobrze-usiadłam oszołomiona. Nie mogłam zrozumieć czemu my czemu nas to spotkało. Najważniejsze było ,ze żył nie ważne czy na wózku czy nie liczyło się teraz jego życie,a ja będę przy nim an dobre i na złe,póki śmierć nas nie rozłączy.

Rozdział 15 "Wypadek"

Dni u cioci minęły nam strasznie szybko zanim się obejrzałam już wróciliśmy do domu ,widziałam mojego synka,który był cały rozpromieniony. Naprawdę musiało mu brakować ojca. Ogarnęłam dom kiedy Liam kładł małego spać. Zmęczony zszedł z góry i objął mnie od tylu głaszcząc mój brzuch,ostatnio był bardzo czuły dla mnie i dla naszego malucha w brzuchu,widziałam jego prawdziwą radość z tej ciąży.
-jak myślisz to będzie chłopczyk czy dziewczynka ?
-to jeszcze za wcześnie Li ,jestem dopiero w 6 tygodniu w ciąży płeć dowiemy się dopiero za jakieś 5 miesięcy
-wiem,ale co byś chciała mieć znów chłopczyka czy tym razem słodką księżniczkę
-no może tym razem dziewczynkę,Li opiekowałby się młodsza siostrzyczką-uśmiechnęłam się na sama myśl,że niedługo po domu będą biegały po domu dwa urwisy ,a my z Liamem kochając się będziemy obserwować jak dorastają.
-tez tak myślę taka mała kamaszniczka a jak jej damy na imię ?
-Liaś to trochę za wcześnie
-no ale tak już prowizorycznie-powiedział całując mnie krótko w usta,nawet takie krótkie pocałunki sprawiały dreszcze na moim ciele.
-to jeśli dziewczynka to może Kate a jak chłopczyk ?
-może Zayn a na drugie Harry po chłopakach co ?
-oo świetnie a Nialla zrobi chrzestnym
-no więc idealnie,ale wiesz jeszcze Lou został -uśmiechnął się całując mnie
-Li nie miał chrztu może zrobimy jego chrzestnym Liama
-ooo teraz to idealnie kotku-znów mnie pocałował ostatnią ciągle byłam całowana przez niego,ale nie żebym narzekała ,bo to było wspaniałe.
-Liam przyniesiesz wszystkie moje rzeczy z góry ?-zapytałam,bo mieszkaliśmy w jego domu już od tygodnia. Kiedyś Liam mieszkał tu z Niallem. Miałam trochę wyrzuty sumienia bo tak jakby pozbyłam się Nialla z jego domu i bałam się ze chłopaki mnie znienawidzą ,ze tak jakby zabrałam im przyjaciela,ale oczywiście Liam mówił ze to żaden problem i ,ze Horan tez nie ma nic przeciwko ale czułam się niezręcznie
-jasne kochanie już-powoli wchodził po schodach
-Liam ?
-tak ?
-a Niall naprawdę nie jest zły,ani chłopaki,ze tyle czasu poświęcasz nam a nie im ?
-misiaczku ile razy ci powtarzać ,że oni też maja swoje życie,przeciez będę się widywał z tymi ciołkami codziennie a nawet czasami parę razy dziennie więc nic się nie martw i nie denerwuj bo jesteś w ciąży
-no dobrze idź po te rzecz-pobiegł od razu nawet nie musiałam znów krakać. Naprawdę trafiłam na skarb ,który kochałam całym sercem. Zawsze był ,jest i będzie moim życiem. Układałam rzeczy na pólkach kiedy usłyszałam huk od razu się gwałtownie odwróciłam i zobaczyłam swojego ukochanego spadającego ze schodów który z całej siły uderzył o podłogę.

Rozdzaił 14 "Niesamowite szczęscie"

Wyszłam z gabinetu lekarza przyciskając małą karteczkę do serca. Tak byłam w ciąży i to w 3 tygodniu a na tej kartce widniał dzień poczęcia wtedy kiedy dałam Liamowi szanse. Nosiłam drugie jego dziecko pod sercem. Nie wiem czemu ale byłam bardzo tego powodu szczęśliwa,bo w końcu drugi raz nosiłam cząstkę swojego męża pod sercem i sama w to nie mogłam uwierzyć. Z jednej strony także bardzo się bałam się jego reakcji. Jeśli znów mnie zostawi ? Drugi raz nie przeżyje,dopiero teraz sobie uświadomiłam,że nie umiem beż niego wytrzymać minuty a co dopiero całą wieczność ,a na usuniecie nigdy się nie zgodzę. Co ja gadam przeciecz nigdy Liam nie kazałby mi zabić własne dziecko. Wsiadłam do autobusu i szybko byłam pod domkiem w którym wczoraj wzięliśmy ślub i przysięgliśmy sobie miłość na zawsze. Nadal przed oczami miałam Liama wypowiadającego słowa przysięgi. Po paru minutach byłam na miejscu szybko doszłam do domu .Chciałam jak najszybciej porozmawiać z Liamem,musiałam po prostu wiedzieć na czymś stoję. Weszłam do domu siedział na kanapie i oglądał film chyba usłyszał,że wchodze
-Jess ?
-tak to ja -od razu wstał i wyszedł na korytarz
-i co kochanie co ci jest ? Co powiedział lekarz ?-zapytał zatroskany widać było,że naprawdę się o mnie martwił
-Liam musimy porozmawiać-powiedziałam twardo
-stało się coś ?
-proszę usiądź
-Jess martwi mnie ten twój ton coś z Liamem ? z ciocią ? Może coś z tobą co powiedział lekarz-zasypywał mnie pytaniami
-nie nie nie o to chodzi-wyjęłam małą kartkę z torebki i podałam mu ją
-co to ?
-otwórz-powiedziałam i stanęłam kolo ściany zamykając oczy w obawie przed najgorszym,przed tym,ze zostanę z tym sama.
-jesteś w ciąży ?-spytał
-tak,Liam ja ja wiem ,ze ty masz karierę ja ja się usunę z twojego życia,poradzę sobie jakoś naprawdę nie będziemy ci przeszkadzać-plątałam się
-Jess co y mówisz ?
-no,że ze ,ze ty,że że
-kochanie -podszedł i ujął moją twarz w dłonie i najpierw lekko pocałował moje usta,mocno pogłębiając pocałunek. Delektowałam się jego ustami bojąc się ze to będzie mój ostatni pocałunek z nim,że już nigdy nie poczuje tych słodkich ust
-Liam ?
-kochanie to cudownie i nigdy cie nie zostawię rozumiesz nigdy przecież przysięgałem na dobre i na złe ,a to świetna wiadomość Li będzie miał rodzeństwo w końcu najwyższy czas,a o trasy się nie martw pogodzę to
-więc cieszysz się ?-spytałam cicho podnosząc wzrok i patrząc w jego oczy wypełnione szczęściem on naprawdę się cieszył
-Jeszcze się pytasz ? Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie Uuuuuu będę miał dziecko-krzyknął podnosząc mnie do góry i obracając wokół własnej osi
-Liam wariacie postaw mnie
-obiecaj ,ze nigdy już nie pomyślisz,że byłby zdolny drugi raz cie zostawię
-obiecuje
-a teraz szykujemy się i wracamy co ?
-dobrze-przyciągnął mnie mocno całując i obejmując. W jego ramionach czułam się bezpiecznie i wiedziałam ,ze nie mam się czego obawiać,ale bałam sie sama nie wiedziałam czego,wiedziałam ze jest za pięknie żeby nic się nie wydarzyło. Położyłam głowę na jego ramieniu i długo trwaliśmy w takiej pozycji.

Rozdział 13 "Z przeznaczeniem nik nie wygra..."

Po ceremonii udaliśmy się nad rzeczkę,był tam nakryty stół. Liam naprawdę wszystko idealnie zaplanował. Był tort ,szampan i wiele jedzenia,co ucieszyło Nialla.
-ten dzień spędzimy w 7-szepnął mi do ucha
-dziękuje
-za co Jess ?
-za to ze jesteś-szepnęłam i przytuliłam się do niego
-i zawsze będę,przynajmniej teraz wszystko się zgadza i tak jakby nie okłamałaś ciotki- zaśmiał się
-yyyy,no tak
-chodź zatańczymy-złapał mnie za rękę i porwał na parkiet. Było świetnie zawsze marzyłam o takim ślubie cichym i tylko w gronie najbliższych osób. Bliżej także poznałam chłopaków przyjaciół Liama w końcu oni teraz będą tez częścią mojego życia. Bawiliśmy się do pozna kiedy Kate i chłopaki niestety musieli wracać dziś do Londynu
-to Li widzimy się za parę dni na probie-powiedział Niall ,ściskając nas po kolei
-okey-trzymajcie się-powiedział mój maż. Mąż jak to brzmi. Kiedy on jeszcze rozmawiał z chłopakami,podeszła do mnie Kate
-jestem tak szczęśliwa,że ci się ułożyło-powiedziała mocno mnie przytulając ,myślałam ze opieprzy mnie ze znów uwierzyłam Liamowi,ze znów mnie zrani,ale ona tylko normalnie mnie przytuliła
-nie jesteś zła?-spytałam
-zła niby za co ?-spytała zdziwiona
-nie za nic,wracamy za tydzień to pogadamy-uśmiechnęłam się
-dobrze chłopaki zbieramy się-krzyknęła i wszyscy udali sie do auta,pomachaliśmy im i wróciliśmy do domku.
-Liam my chyba musimy wracać ,bo zostawiliśmy Liama samego z ciocia
-o nic się nie martw już dzwoniłem do cioci wszystko gra,a Li już śpi,więc zostaniemy tu na noc i rano wrócimy
-jeju jaki ty ostatnio jesteś ułożony-zaśmiałam się
-zawsze bylem-przyciągnął mnie i mocno pocałował,aż zabrakło mi tchu
-dobra idę się myc-powiedziałam łapiąc oddech
-leć królewno-szybko pobiegłam. Spieszyłam się bardzo .Szybko wyszłam z nadzieja ze to zrobimy,ale on już słodko spał. Uśmiechnęłam się i wskoczyłam mu pod kołdrę. Rano miałam straszne nudności i co chwile wymiotowałam. Liam stał przy mnie i ocierał mi pot i usta. Nie chciałam by widział mnie w takim stanie,ale był uparty.
-może pójdziesz kochanie do lekarza ?
-nie nic mi nie jest to tylko zatrucie
-na pewno
-tak idź po bułki do sklepu ,bo zjemy i musimy wracać ,a ja doprowadzę się do porządku
-dobrze-pocałował mnie namiętnie i wyszedł z domku. Siadłam na kanapie i wyjęłam z torebki test ciążowy. Zawsze nosiłam jeden przy sobie, od narodzin Li sama nie wiem czemu,przecież nie miałam faceta po Liamie,ale to już było przyzwyczajenie. Poszłam do łazienki zrobiłam zgodnie z instrukcja czekając na wyniki. Balam się,ze jestem w ciąży a najbardziej reakcji Liama,ale przeciecz jesteśmy maluzenstwem,nie zostawi mnie chyba drugi raz. W głębi moja dusza panikowała,bałam się,ze znów stracę Liama. Odczekałam 5 minut i wzięłam test spojrzałam był dwie kreski czyli wynik pozytywny. Byłam w ciąży. Siadłam i uśmiechnęłam się gładząc brzuch. Postanowiłam nic nie mówić Liamowi tylko iść do lekarza upewnić się i dopiero mu powiedzieć i wtedy obawiać się najgorszego czyli ponownego porzucenia przez Payna,ale tym razem jako mojego męża. Zeszłam na dół akurat wrócił z bułkami ze sklepu,uśmiechnął się do mnie a mi jak zawsze kolana się ugięły
-i jak się czujesz kochanie ?
-nie najlepiej wiesz tu jest blisko lekarz pójdę do niego i wrócimy do domu-mówiłam nerwowo i chyba to wyczul
-czy wszystko w porządku ?
-tak po prostu się źle czuje
-dobrze idź a może mam iść z tobą ?
-nie trafie sama
-no dobrze kochanie jak coś dzwon-pocałował mnie,łapałam jego pocałunki przed obawa ,ze stracę go po raz drugi. Szybko wyszłam z domu i poszłam w kierunku przychodni. Było to niedaleko,więc po chwili tam byłam usiadłam czekając na swoją kolej. Bałam się tak cholernie bałam i nic nie mogłam poradzić an ten strach
-Pani Jesica Payne-usłyszałam głos lekarza
-tak to ja
-zapraszam-wstałam i weszłam do gabinetu,właśnie teraz była moja chwila prawdy,która albo mogła uszczęśliwić mnie i Liama albo zrujnować nam życie,ale to było przeznaczenie,a z przeznaczeniem nikt przecież nie wygra.

Rozdzaił 12 "Ślubuje ci miłość,więrność...oraz ,ze nie opuszcze cie do smierci..."

Kiedy wysiadłam z auta,Liam zawiązał mi oczy chustką
-ale po co to?-spytałam
-zobaczysz mam nadzieje ,ze nie będziesz zła za to co wymyśliłem-złapał mnie za rękę i prowadził. Coraz bardziej mnie ciekawiło co to za niespodzianka.
-stań-powiedział w pewnym momencie i tak zrobiłam po chwili odwiązał mi oczy .Przede mną był czerwony dywan a droga przez niego prowadziła do małego ołtarzyku ślubnego na którym było mnóstwo kwiatów,wstążek i świec,a wszystko odbijało się w rzeczce. Po prostu cudowne widoki . Po chwili Liam ukląkł przede mną i wyjął ze spodni małe niebieskie pudełeczko.
-wiem,ze to zwariowany pomysł,ale te 5 lat bez ciebie uświadomiło mi,że nie mogę bez ciebie żyć,wiec Jess Dowson zostaniesz moją zoną i będziesz moja na zawsze-powiedział a mi po policzkach pociekły łzy szczęścia nigdy nie spodziewałam się takiej niespodzianki rzuciłam się na niego i szepnęłam wprost do jego ucha
-tak -założył mi na palec srebrny pierścionek z wielkim niebieskim oczkiem ,moja ręka nadal cała drżała z wrażenia.
-więc wszystko jest gotowe weźmiemy tu ślub i to za jakąś godzinę
-teraz ?-spytałam niedowierzająca,w to co właśnie teraz się stało,właśnie w tym momencie zostałam jego narzeczona,a zaraz miałam zostać zoną.
-tak-powiedział dumny z siebie
-ale Liam nie mamy świadków,ja nie mam się w co ubrać-plątałam się
-Suknie masz w domku i wszystkie potrzebne rzeczy,Kate i chłopaki będą za 15 minut
-a ksiądz ?
-wszystko już gotowe tylko ty musisz powiedzieć mi czy chcesz już dziś zostać moją zoną czy wolisz jakiś inny termin ?
-tak chce-pocałowałam go namiętnie w usta
-dobra królewno leć się ubrać
-dobrze-szybko pobiegłam do domku. Na łóżku leżała biała suknia. Była prześliczna,skromna ale zarazem wyjątkowa. Leżały tez wszystkie kosmetyki i różne dodatki. Naprawdę zaplanował to wszystko z idealną precyzją. Szybko wzięłam się za siebie i założyłam suknie,włosy spięłam w wielki kok i nałożyłam delikatny makijaż,który dodawał mi uroku. Nie mogłam w to uwierzyć ,że za 10 minut miałam zostać panią Payne. Miałam przysiąść przed bogiem,że nie opuszczę go już nigdy,nie mogłam w to uwierzyć,teraz będziemy prawdziwa rodzina. Wyszłam przed dom na krzesłach siedzieli już chłopcy i moja przyjaciółka Kate. Przed ołtarzem stał on mój jedyny ukochany,w czarnym garniturze wyglądał jeszcze przystojniej niż w normalnych ciuchach. Podszedł do mnie Paul to chyba on miał prowadzić mnie do ołtarza
-gotowa ?-uśmiechnął się
-tak-podałam mu rękę i po chwili pojawiłam się u boku mojego ukochanego. Spojrzałam w jego radosne oczy i utonęłam. Nic się nie liczyło tylko on i ja. Jakby cały świat nie istniał. Do uszu doszły mnie ostatnie słowa przysięgi,wypowiedziane przez Liama,które sprawiły,ze po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze.
-..i nie opuszczę cię aż do śmierci,tak mi dopomóż Bug i wszyscy świeci-wypowiedział ostatnie słowa i wsunął na mój palec złota obrączkę. Teraz była moja kolej .Drżącą rekom wzięłam obrączkę i zaczęłam powtarzać za księdzem
-przysięgam ci miłość,wierność i uczciwość małżeńską oraz,ze nie opuszczę cie aż do śmierci tak mi dopomóż Bóg i wszyscy świeci-wypowiedziałam tak samo wsuwając obrączkę na jego palec. Już nic do mnie nie dotarło oprócz ostatnich słów księdza,kończących nasz ślub
-według prawa kościoła ogłaszam was mężem i zona ,możesz pocałować pannę młodą. Liam przybliżył się do mnie i złożył gorący pocałunek na moich ustach teraz nie myślałam o niczym tylko o nim. Wiedziałam,ze już nic nas nie rozłączy,ale czułam,że czak nas jeszcze dużo przeszkód,ale wiedziałam,że jeśli będzie obok mnie to z wszystkim sobie poradzimy. Potem wszyscy złożyli nam gratulacje i trzymając mojego męża za reke wszyscy udaliśmy się do kawiarni.

Rozdział 11"Niespodzianka"

Rano obudził mnie szept moich chłopców,,ale nadal udawałam,że spie,by posłuchac o czym mówia
-Liami obudzimy ładnie mamusie tak ?
-dobrze tatusiu,a to śniadanko to dla niej ?
-tak-uśmiechałam się słysząc jak mój synek dogaduje się z Liamem to było cudowne w końcu miał ojca. Przez tyle lat próbowałam zastąpić mu ojca,ale on potrzebował męskiej ręki i w końcu ją miał. Po chwili,ktoś skoczył na mnie,byłam pewna ,że był to mój synek.
-mamusiu pobudka-otworzyłam oczy
-o hej synku-pocałowałam go w czółko i spojrzałam na uśmiechniętego Liama trzymającego tace ze śniadaniem. Postawił ją na stoliku
-Liami leć zobacz czy ciocia nie potrzebuje żadnej pomocy dobrze ?-powiedział Liam kucając obok małego i zawiązał mu buty.
-dobrze tato-powiedział Li i pobiegł szybko na dół. Liam usiadł na moim łóżku obok mnie .Od razu poczułam jego cudowne perfumy aż zrobiło mi się gorąco. Czemu on tak silnie na mnie działa,sam zapach powodował,że miałam motylki w brzuchu.
-Jess mam dla ciebie niespodziankę
-jaka ?
-pamiętasz to miejsce nad rzeką w którym spędzaliśmy prawie całe dnie gdy miesimy po 16 lat i rodzice nas szukali i nie mogli znaleźć ?
-jeziorko morskie nad rzeką ?
-tak,pojedziemy dziś tam jak zjesz śniadanie i mam tam dla ciebie malutką niespodziankę,ale dowiesz się dopiero na miejscu.
-z Li ?-spytałam,nie wiem czemu ale wierzyłam w to,ze pojedziemy tam sami,miałam wielką ochotę spędzić z nim przynajmniej 12 godzin sam na sam,bez świadków,bez mojego synka bez nikogo. Tylko Ja i On.
-nie sami,poprosiłem ciocie by z nim została,jak coś to nasz rocznica ślubu,wiec jeśli ciocia się ciebie o coś spyta to nie udawaj zdziwionej-uśmiechnął się
-ty spryciarzu-rzuciłam w niego poduszką
-czekam na dole -powiedział nachylając się nade mną i mocno mnie całując,aż zabrakło mi tchu,za nic w świecie nie chciałam się oderwać,ale Liam to zrobił uśmiechnął się i wyszedl. Szybko zjadłam śniadanie nie mogłam na niczym skupić swoich mysli. Teraz tylko liczył się on i przeszłość wcale nie liczyła się dla mnie,ważne była tylko teraźniejszość. Bardzo ciekawiło mnie co to za niespodzianka,którą przygotował dla mnie Liam. Szybko doprowadziłam się do ładu i zeszłam na dół Liam czekał już w aucie patrząc się w jeden punkt. Wyglądał na zamyślonego. Ciekawiło mnie o czym teraz myśli. Wsiadłam do auta obok niego
-gotowa możemy jechać-powiedziałam z uśmiechem
-dobrze zapnij pas-powiedział szybko zapięłam
-Jess ?-przerwał w pewnym momencie milczenie
-tak ?
-pamiętasz nasz pierwszy raz nad ta rzeką-powiedział zatrzymując auto koło małej zatoczki .Uśmiechnęłam się na samą myśl o wspomnieniu o którym powiedział Liam doskonale o tym pamiętałam i tylko to i nasz syn dawało mi chęć do dalszego życia kiedy on odszedł
-pamiętam-uśmiechnęłam się
-jesteśmy na miejscu-wyszedł i otworzył mi drzwi ,złapał a ręke i szepnął powodując dreszcze przechodzące po moim ciele
-nie zapomnisz tego dnia do końca życia-powiedział i poszedł przodem stałam chwile w szoku nadal czując to ciepło,wiedziałam,że tego dnia nie zapomnę do końca zycia.Z jednej strony bałam się tego a z drugiej coś mówiło mi idz dalej.Przecież życie polega by podejmować ryzyko i ja właśnie to robiłam.

Rozdział 10 "Cudowna Noc"

Cały dzień spędziliśmy na placu zabaw z Li,a potem na pogaduszkach z moją ciocią,aż w końcu nadszedł ten upragniony wieczór. Sama nie wiedziałam czemu nie mogę się doczekać tego wieczoru ,ale tak naprawdę bardzo pragnęłam Liama i nie obchodziło mnie to,że kiedyś mnie zostawił teraz pragnęłam tylko jego i nic innego nie miało dla mnie znaczenia. Był na dworze i rozmawiał przez telefon z Niallem ,więc miałam czas by się naszykować. Umyłam się i dokładnie wysmarowałam ciało brzoskwiniowa oliwka. Był to jego ulubiony zapach. Założyłam czarną koronkową bieliznę i popsikałam się jego ulubionymi perfumami. Włosy wysuszyłam i związałam ,gotowa wskoczyłam pod kołdrę by nie myślał,że robiłam to dla niego. Długo gadał,ale w końcu wrócił
-ty już umyta ?-spytał
-tak,łazienkę masz wolna-uśmiechnął się nachylił nade mną
-szykuj się to będzie długa noc-powiedział i wszedł do łazienki. Od samego jego głosu robiło mi się gorąco. Czy on musiał tak na mnie działać. Nie musiałam długo na niego czekać,bo po 15 minutach wrócił. Nawet jeszcze skapywały z niego kropelki wody i wyglądał jeszcze bardziej seksownie aż z podniecenia przygryzłam wargę. Chyba to zauważył ,bo uśmiechnął się cwano. Sprawdził czy pokój jest zamknięty i położył się obok mnie.
-ładnie wyglądasz-odgarnął mi kosmyk włosów i ciągłe patrzył mi w oczy
-dziękuje ty tez niczego sobie-zaśmiałam się. Liam przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował w usta. Pragnęłam więcej jego pocałunków. Całowaliśmy się w zabójczym tępię
-na pewno tego chcesz ?-spytał przerywając pocałunki
-niczego bardziej nie pragnęłam niż tego-powiedziałam i tym razem ja przejęłam kontrole. Zaczęłam całować go po nagim torsie zostawiając na nim mokre ślady. On włożył ręce pod moja koszulkę i jednym zgrabnym ruchem zsunął ją ze mnie. Zaczął powoli całować moje piersi równocześnie masując je ręką,drugą natomiast jeździł po moim krzyżu,czułam ten jego cudowny zapach. Zeszłam w dół czując twardość jego przyjaciela. Uśmiechnęłam się tak samo cwano jak on przed chwilą się i postanowiłam się z nim troszkę podroczyć. Wzięłam go do rąk i ścisnęłam aż usłyszałam jęk Liama,zaczęłam lekko go dotykać językiem. Może dla niektórych było to obrzydliwe,ale dla mnie liczyło się dać jak najwięcej przyjemności Liamowi. Zaczęłam dalej delikatnie dotykać językiem ,potem coraz bardzie. Liam już nie wytrzymywał i złapał mnie za głowę nadając jej prędkość ,kiedy osiągnął szczyt odsunęłam się i wszystko wyprysło na podłogę. Będę musiała to posprzątać żeby ciocia tego nie zauważyła. Potem wszystko się działo szybko Liam wziął mnie pod siebie i szybko wszedł we mnie. Poruszał się delikatnie ale z nuta zaborczości. Czułam go całym ciałem. Robiliśmy to wolno i długo. Zmeczony Liam opadł obok mnie i objął mocno przyciągając do siebie.
-jesteś cudowna-szepnął całując mnie w czoło
-ty też kochanie dziękuje za ta noc-szepnęłam całując jego usta
-jesli nie zmarnuje tego tygodni będzie więcej takich noc-powiedział
-mam nadzieje ze nie zmarnujesz-położyłam głowę na jego torsie.W końcu czułam się bezpieczna,potrzebowałam tej miłości i tego poczucia bezpieczeństwa i znalazłam w jego ramionach. Wykończona nawet nie wiem kiedy zapadłam w sen.

Rozdział 9 "Miłość Kwitnie"

Ciocia już czekała na nas z śniadaniem. Uśmiechnęłam się bo przypomniały mi się czasy jak byłam mała. Zawsze spałam długo a ciocia właśnie w takiej samej pozycji siedziała przy stole i czekała na mnie,a stół był nakryty moim ulubionym jedzeniem teraz też tak było. Nic się nie zmieniło tylko byłam starsza. Usiedliśmy z Liamem koło niej
-więc Laim czym się zajmujesz ?-spytała
-jestem muzykiem a dokładnie śpiewam w zespole
-więc rzadko bywasz w domu
-znaczy staram się jak najwięcej czasu spędzać z Jess i Li ,ale nie zawsze mi się to udaje sama pani rozumie
-widać,ze jesteście bardzo szczęśliwi,a Jess wręcz promienieje przy tobie
-dziękuje ciociu-powiedziałam z uśmiechem nakładając sobie jajecznice.
-a kiedy planujecie drugie dziecko ?-zapytała się .Ja równocześnie z Liamem zakrztusiliśmy się jajecznicą. Dość,ze mieliśmy jednego synka i to nie planowanego,a moja ciocia mówiła o drugim dziecko,no ale przecież myślała,że jesteśmy małżeństwem.
-drugie dziecko ?-my tu mamy wyczucie oby dwoje powiedzieliśmy w tym samym czasie,bo pytanie ciotki naprawdę nas zdziwiło
-no tak Li ma 5 lat najwyższy czas by miał rodzeństwo,no przecież nie chcecie by był rozpieszczonym jedynakiem
-wie pani Jess ma swoją prace ja koncerty,nie mamy czasu by teraz mieć dziecko
-ale to żadna przeszkoda w mieniu dziecka,ja jeszcze nie jestem taka stara i z chęcią wam pomogę przy opiece nad dzieciakami
-ale mówiłaś ciociu,że jesteś chora ?
-więc Jess nie byłam do końca z tobą szczera-powiedziała ciotka,co naprawdę mnie zdziwiło,no ale nie mam prawa jej posądzać,przecież sama kłamałam ją,że mam męża i jeszcze w moje kłamstwa wmieszałam w to Liama.
-jak to nie byłaś szczera ?
-no jestem schorowana,ale to nic groźnego i lekarz powiedział,że pożyje jeszcze trochę,przepraszam,ze cie kłamałam,ale tak rzadko mnie ktoś odwiedza a ty w szczególności .Po prostu jestem bardzo samotna i musiałam cię jakoś tu ściągnąć,wiem,ze zrobiłam źle ale to był jedyny sposób byś przyjechała tu-powiedziała smutno. Przez nią miałam wyrzuty sumienia,bo miała racje odkąd zaczęłam studiować ani razu ją nie odwiedziłam czyli dokładnie 10 lat. Pisałam do niej ,ale od 10 lat jej nie odwiedzałam nawet na święta. Było mi strasznie wstyd,przecież ona mnie wychowała.
-ciociu to ja przepraszam,powinnam cie odwiedzać,obiecuje ci za zostaniemy z Liamem dłużej-powiedziałam przytulając ją
-dziękuje ci Jess jesteś kochana mam nadzieje,ze twój mąż nie ma nic przeciwko
-nie napewno nie ma,własnie ma parę dni wolnych więc przyjechaliśmy-spojrzałam Liama patrzył się w jeden punkt -Lima-on nadal nic-podeszłam i go szturchnęłam od razu się ocknął.
-ta..k mówiłaś coś ?
-ciocia pyta się czy nie masz nic przeciwko byśmy zostali dłużej
-nie oczywiście ze nie-uśmiechnął się-
to cudownie,nie wiecie jak się ciesze a teraz idzie odpocząć wieczorem jeszcze porozmawiamy-powiedziała .Poszłam na gorę zobaczyć co z Li tak słodko spał. Poczułam kogoś oddech na szyji i dłonie obejmujące mnie w tali. Od razu wyczułam ten znajomy i cudowny zapach perfum Liama
-urodziłaś nam ślicznego synka i wiem po kim jest taki śliczny ?
-no po kim mądralo ?
-no oczywiście,że po mnie-zaśmiał się
-możesz pomarzyć aj go nosiłam 9 miesięcy w brzuchu
-wiem żartuje oczywiście ze po mamusi-szepnął przygryzając moje ucho. Coraz bardziej robiło mi się gorąco. Liam odwrócił mnie twarzą do siebie i mocno wpił się w moje usta,gdyby nie potrzymał mnie druga rekom na pewno bym upadła. Czy on musi tak dobrze całować. Nie mogliśmy się od siebie oderwać. W tej chwili nic się nie liczyło tylko ja i on.Po chwili poczułam jak jego ręce wędrują pod moja bluzkę i wszystko byłoby pięknie i cudownie gdyby nie mój synek,który się obudził. Czy musiał właśnie teraz ?
-tatusiu pobawisz się ze mną-krzyknął ciągnąc Liama za nogawkę,on od razu oderwał się ode mnie,ale szybko mi szepnął,przygryzając moje ucho.
-dokończymy wieczorem-powiedział tym swoim aksamitnym głosem
-tato no
-już synku choć-wziął go na rece i wyszedł z nim z jego pokoiku. Oparłam się o sciane. Nie mogłam unormować oddechu nadal czułam jego gorące dłonie na moim ciele i wielkie cudowne usta które idealnie pasowały do moich. Szczerze nie mogłam doczekać się wieczora. Ten wyjazd robił się coraz ciekawszy,co bardzo mnie cieszyło.

środa, 24 października 2012

Rozdział 8 "Miłość wszystko wybacza "

Chyba dość długo spałam,bo obudziłam się dopiero kiedy Liam zatrzymał auto.
-już jesteśmy ?-spytałam zaspana
-tak-wysiadł z auta i powoli rozbudzał małego Li ,który nadal słodko sobie spał
-synku wstawaj ,jesteśmy już na miejscu
-tatusiu,a pobawisz się dzisiaj ze mną ? Proszę cię,bo mama nie lubi bawić się samochodami-mówił słodko zaspany Li
-tak oczywiście skarbie tylko troszkę później jak odpoczniemy-wziął go na ręce .Był to cudowny widok zawsze marzyłam o tym by zobaczyć Liama jak przytula małego. Moje serce,aż podskakiwało ze szczęścia. Usłyszałam szczekanie psa i drzwi domu cioci się otworzyły. Nic się nie zmieniła i wcale nie wyglądała na taką chorą ,wręcz przeciwnie tryskała energią
-Jessa-podbiegła do mnie biorąc mnie w ramiona,,naprawdę za nią stęskniłam. W końcu była dla mnie jak matka.
-witaj ciociu miło cię widzieć
-nic się nie zmieniłaś Jess,tylko wydoroślałaś i troszkę urosłaś-zaśmiała się
-poznaj ciociu moją rodzinne to mój mąż Liam a to mój synek też Liam ale mówimy na niego Li by nam się nie myliło-powiedziałam wskazując na Liama trzymającego małego
-wreszcie poznałam rodzinę mojej siostrzenicy miło mi poznać jej uroczego męża-podała rękę Liamowi a on ją uścisnął
-mi też miło panią poznać ,Jess dużo mi o pani opowiadała-powiedział Liam
-tatooo spać-brzęczał Li na rekach Liama
-już wchodzimy synku
-własnie Ja was tu zagaduje a nawet do domu nie zaprosiłam proszę wchodźcie ,pewnie jesteście zmęczeni po podroży Szofer zaraz weźmie wasze walizki-powiedziała idąc w stronę domu. Liam złapał mnie za rękę i uśmiechnął się naprawdę wyglądaliśmy na zakochane małżeństwo i może naprawdę tak było ?Szliśmy krok za krokiem za ciocią. Dom nic się nie zmienił odkąd wyjechałam stąd na studia. Dziwiło mnie też ,ze ciocia nie rozpoznała Liama przecież przyjaźniliśmy się zanim Liam zrobił kariere. Przeciez nawet jego mama często odwiedzała ciocie ,więc bardzo mnie to dziwiło.
-to odświeżcie się i za godzinę będzie śniadanie. Sypialnie macie na górze a Li będzie spał w twoim byłym pokoju,mam nadzieje,ze spodoba się wam tu ,a teraz idźcie bo pewnie jesteście bardzo zmęczeni
-dobrze ciociu widzimy się za godzinki-powiedziałam biorąc od Liama naszego synka. Położyłam go w moim byłym pokoju bo znów usnął i nie chciałam go budzić. Od razu weszłam do naszej tymczasowej sypialni,aż przeszły mi ciarki kiedy pomyślałam,że będę spała w jednym w łóżku z Liamem.
-to co pierwsza się myjesz ?-spytał
-jeśli mogę ?
-jasne,ale możemy też razem-powiedział z tą swoja miną cwaniaka
-ooo nie Payne to że dałam ci tydzień to nie znaczy,że od razu wskoczę ci do łózka
-ale czy ja coś mówię po prostu małżeństwa tak robią
-ale my jesteśmy innym małżeństwem
-no dobrze nie denerwuj się-powiedział nadal się śmiejąc a Ja rzuciłam w niego poduszka. Wzięłam szybko ręcznik i ubrania na przebranie i pobiegłam do łazienki. Myłam się pośpiewując w końcu moje życie zaczęło się układać i bardzo z tego się cieszyłam. Nawet nie usłyszałam otwierania drzwi. Dopiero wtedy kiedy poczułam kogoś dłonie na swojej tali to się odwróciłam
-Liam mówiłam ci coś
-ale czy ja coś robię przyszyłem do mojej zony-powiedział całując mnie po szyji
-Liam pro..sze-wyszeptałam ,działał na mnie niesamowicie
-ale o co prosisz kochanie-szeptał tym swoim aksamitnym głosem ,aż nie mogłam się skupić
-Liam..nie teraz ...jeszcze za wcześnie
-no jak chcesz kochanie ja mogę czekać na ciebie wieki-pocałował mnie ostatni raz w szyje i wyszedł z łazienki. Oszołomiona jego dotykiem i gorącymi ustami osunęłam się bezwładnie i oparłam o kabinę. Czy on musiał tak na mnie działać ?Nie mogłam opanować drżenia rąk nadal czułam jego dotyk na swojej skórze. Szybko odkręciłam wodę żeby ochłonąć. Teraz wiedziałam,że tęskniłam za nim i ten tydzień może odmienić moje życie na zawsze. Szybko dokończyłam kąpiel i wyszłam z łazienki. Liam czekał gotowy na śniadanie. Uśmiechnął się tylko i zeszliśmy na dół.

Rozdział 7 "Szansa"

Następnego dnia już o godzinie 8 rano byłam gotowa z Li do wyjazdu do ciotki,spakowałam parę swoich najważniejszych rzeczy .Nie było ich dużo ale za to walizkę mojego synka była pełna ,ale nie ubrań tylko zabawek. Li bez swoich samochodów i zabawek się nie ruszał,więc musiałam iść na kompromis. Czułam,ze ten wyjazd wcale nie będzie taki zwykły. Mój synek spał mi na rekach kiedy przed domem czekaliśmy na Liama. Podjechał pod nas punktualnie,jak zawsze wyglądał seksownie,nie cicho Jess co ty gadasz,upominałam się sama w myślach,ale nie mogłam zaprzeczyć Liam nadal mnie pociągał.
-hej gotowa ?
-tak
-to wsiadaj do auta-powiedział i wziął małego ode mnie i położył go na tylnym siedzeniu ,przykrył kocem i pocałował w czoło .Ten widok naprawdę mnie rozczulił,cieszyłam się ,że Li będzie miał w końcu ojca..Z jednej strony bałam się tego,że po tylu latach jeszcze tak mocno działał na mnie. Siadłam obok niego i zapięłam pas. Przez jakiś czas panowała krępująca cisza,ale Liam szybko ją przerwał
-więc teraz jesteś kosmetyczką ?
-tak
-zawsze cie to interesowało,pamiętam jak mieliśmy po 14 lat i miałaś tylko żel do włosów i zielony cień i potrzebowałaś osoby by wypróbować na nim swoją koncepcje artystyczną a kto był ta osobą oczywiście ja -zaśmiał się. Przypomniały mi się tamte chwile Liam zawsze był moim królikiem doświadczalnym,jeśli chodziło o makijaż i zawsze się zgadzał. Nie mogłam się powstrzymać i też wybuchłam śmiechem.
-pamiętam wyglądałeś wtedy tak komicznie
-a to nie była jednorazowa sytuacja często mnie malowałaś widzę ,że ci się to nie znudziło
-nie,i nie znudzi tak jak tobie muzyka ,osiągnąłeś w końcu swój cel i spełniłeś marzenia
-ale nie tego pragnąłem -powiedział spoglądając mi w oczy. Miał w oczach smutek,który bardzo mnie dziwił przecież miał wszystko karierę,pieniądze najlepszych przyjaciół czego mu mogło brakować
-to czego pragnąłeś,przecież kochasz muzykę i kochasz to co robisz prawda ? Więc czego może ci brakować
-kocham muzykę i kocham to co robię,ale straciłem najważniejszą osobę w życiu,a nawet 2 osoby
-kogo ?
-ciebie-wyszeptał patrząc mi w oczy .Widziałam w nich dawnego Liama tego,który mnie pokochał,który kochał muzykę. W końcu widziałam tego 15 latka który marzył o karierze muzycznej,ale nadal był przy bliskich. Liam zatrzymał auto i zwrócił wzrok ku mnie
-Jess wiem,że minęło dużo czasu,wiem,że spieprzyłem wszystko straciłem ciebie i syna ,którego przez 5 lat nie znałem ,ale proszę cie o jedną i ostatnią szanse-mówił ujmując moją twarz w dłonie
-Liam ja potrzebuje czasu
-daj nam ten tydzień u twojej ciotki,jeśli się uda będę z tobą i przy was zawsze jeśli nie odejdę bez słowa i nigdy mnie już nie zobaczył -powiedział szybko,sama nie wiedziałam co robić ,ale serce podpowiadało mi jedno,żeby spróbować ,co mi szkodzi jeden tydzień i tak musimy udawać małżeństwo,a może znów odzyskam dawną miłość. I ojca mojego dziecka.
-dobrze Liam jeden tydzień-wyszeptałam a on przybliżył się do mnie i nasze usta znów złączyły się w namiętnym pocałunku,ale to nie był zwykły pocałunek. Czułam w nim tyle miłości i doannia czułam tego Liama za dawnych czasów. W końcu Liam oderwał się ode mnie
-dziękuje nie zmarnuje tego-powiedział i odpalił auto. Uśmiechnięta i zadowolona przytuliłam się do siedzenia samochodowego i zapadłam w sen myśląc o Liamie i naszym przyszłym życiu .Czułam,że ten tydzień u cioci będzie magiczny.

Rozdział 6 "Prośba"

Weszłam do studia jak burza ,Liam siedział z chłopakami i z czegoś się śmiali ,ale w tym momencie mnie to nie obchodziło moim celem była sprawa do Liama ,błagam Boże pomóż mi.
-ooo Jess,a ty co tutaj robisz ?
-Liam możemy porozmawiać ?-powiedziałam stanowczo
-masz testy DNA ?
-tak ,ale o tym później muszę z tobą porozmawiać,teraz natychmiast
-to mów
-ale na osobności ,w cztery oczy i bez świadków
-dobrze,chłopaki zaraz wrócę-powiedział,a oni kiwnęli głowami ,poszliśmy przed studio i usiedliśmy na ławce.
-no o jaka sprawę do mnie masz ?
-najpierw zacznijmy od testów-wyjęłam mały papierek i podałam mu go,dla mnie te testy nie były potrzebne,ale chciał to ma.
-więc Li jest moim synem byłem tego pewny
-tak jest,ale nie o tym chciałam rozmawiać Liam
-a o czym ?
-ale obiecaj ,ze wysłuchasz mnie do końca i nie przerwiesz mi
-obiecuje
-więc tak może pamiętasz moja ciocie Klarise tą co mnie wychowywała po śmierci rodziców,co często do niej ze mną jeździłeś ?
-pamiętam
-no,więc ona jest chora i powoli umiera,jej ostatnim życzenie jest zobaczyć moja rodzinę i ja....-chciał mi przerwać ale nie pozwoliłam mu na to tylko mówiłam dalej -powiedziałam jej ,że mam dużą firmę,wspaniałego męża i mamy dziecko,dwie rzeczy mam ,ale nie mam męża i potrzebuje pomocy
-no i co w związku z tym ?-uśmiechnął się chytrze wiedział na pewno o co mi chodzi,ale podobało mu się jak się męczyłam.
-wiem,nie powinnam tego robić ani cię o to prosić i uwierz dla mnie to tez nie przyjemność ale Liam nie mam innego wyjścia proszę cie możesz udawać przez jeden tydzień mojego męża ?-wykrztusiłam to w końcu z siebie ,ale było mi ciężko,teraz tylko żeby się zgodził
-a co ja z tego będę miał ?
-satysfakcje ze mi pomożesz-powiedziałam z nadzieją,a on przyciągnął mnie do siebie,aż poczułam intensywny zapach jego perfum. Nasze usta były tak blisko minęło tyle lat a on nadal działał na mnie niesamowicie
-a wiesz jak zachowują się małżeństwa,całują się obejmują-szeptał mi do ucha aż w jego ramionach czułam się bezsilna i wątła nawet nie zauważyłam kiedy nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku,gdyby nie głos rozsądku poddałabym mu się
-nie Liam,pomożesz mi czy nie-próbowałam mówić stanowczo ale nadal czułam jego usta na swoich
-pomogę
-naprawdę ?
-tak,kiedy wyjeżdżamy ?
-jutro ,dobrze bądź gotowa o 8 podjadę pod was-powiedział i bez słowa wyszedł,coś czuje,że ten wyjazd do cioci dobrze to się nie skończy,ale przecież na tym polega życie by jemu stawiać czoło.

Rozdział 5 "Błędne Koło"

Zrobiłam te badania DNA o które prosił mnie Liam oczywiście ja nie musiałam mieć potwierdzenia bo doskonale wiedziałam ze to jego syn,ponieważ tylko on był tym jedynym. Oczywiście po rozstaniu z nim spotykałam się z innymi mężczyznami,ale nigdy żadnego nie pokochałam tak jak jego. Do tego dostałam list od chorej cioci z którą często pisałam i odwiedzałam ja,bo po śmierci rodziców tylko ona była moją bliska rodziną. To ona wzięła mnie pod swoje wychowanie kiedy byłam mała a rodzice zginęli w wypadku samochodowym. To ona dala mi ciepło i miłość była dla mnie jak matka. Wszystko się waliło ,wszystko problemy właśnie teraz się pojawiły w najmniej nieoczekiwanym momencie mojego życia. Otworzyłam list i zaczęłam czytać
Kochana Jess!
Dziękuje ci za listy,które regularnie do mnie piszesz. Ciesze się,że ci dobrze układa,że masz wspaniałego męża i synka i świetnie płatną prace. Jestem z ciebie dumna i z pewnością rodzice też byliby z ciebie dumni. Wiesz na pewno,że jestem już dość stara i schorowana,niestety moje życie powoli dobiega końca. Więc mam do ciebie ostatnia prośbę,proszę cie przyjedz do mnie na kilka dni ze swoją rodziną bardzo bym chciała poznać twojego męża i synka. I chociaż ostatni raz Cie zobaczyć. Pokoje już na was czekają .Do zobaczenia.
Pozdrowienia i Całusy Ciocia Klarisa.

-cholera-przeklinałam się w myślach i co ja miałam teraz zrobić. Miałam synka i dobra pace,ale męża nie przecież nie poproszę teraz Liama by udawał mojego męża o nie na pewno tego nie zrobie. Musze prędko coś wymyslić. Szybko wybrałam numer mojej przyjaciółki.
-no hej Jess coś się stało ?
-proszę przyjedz do kawiarni teraz
-tej co zawsze ?
-tak
-ale co się stało ?
-wszystko opowiem ci na miejscu bądź za pół godziny pa-rozłączyłam się wybiegając z domu. Li był w przedszkolu ,więc miałam trochę czasu by z nią spokojnie i w cztery oczy porozmawiać,może ona podsunie mi jakiś pomysł uratowania sytuacji z moją ciocią. Czemu mnie to spotkało ? Kiedy ułożyłam już sobie życie pojawił się Liam z tym cudownym uśmiechem i aroganckim zachowaniem i do tego moja umierająca ciocia po co ja kłamałam .”Masz nauczkę na przyszłość Jess”-przeklinałam się w myślach,chyba już nigdy nie będę kłamać. Kawiarnia była niedaleko ,więc szybko do niej dotarłam,Kate już siedziała przy stoliku nerwowo stukając palcami o stolik.
-co się stało ?-spytała od razu,nawet nie zdążyłam usiąść
-pamiętasz moją ciocie Klarise ?
-tak to ta co przepisała ci spadek
-tak,pamiętasz jak pisałam ten list do niej co psiałam,że mam męża, dobrze prosperującą firmę ?
-tak
-no i ciocia,uświadomiła sobie,ze niedługo umrze i chce zobaczyć moją rodzinę
-o kurwa-przeklneła wszyscy ludzie się na nas spojrzeli
-ciszej Kate
-przepraszam,i co ty teraz zrobisz ?
-nie wiem muszę coś wykombinować
-poproś Liama-palneła normalnie naprawdę czy musiała to powiedzieć
-pogięło cie nie ma mowy
-ale pomyśl to tylko przez parę dni a zbliży się do małego,Jess w końcu Li to jego syn nie możesz zabronić mu kontaktów z ojcem ,chcesz by nie miał ojca wiem,że Liam cię zranił ale on jest ojcem twojego syna Jess i nie zmienisz tego-powiedziała patrząc mi w oczy. Miała racje Li był synem Liama i nic tego nie zmieni
-masz racje-powiedziałam na głos
-wiem,ze mam poprosisz Liama o ten tydzień
-poproszę w końcu to ostatnia wola ciotki ale czuje ,ze nie wyjdę z tego cało-mruknęłam i dokończałam kawe. Przed odebraniem Liama z przedszkola postanowiłam iść do studia gdzie było cale 1D i poprosić Liama o przysługę. Jezu,nie wiem czemu,ale mam przeczucie,że będę tego żałować,ale czego nie robi się dla rodziny.


poniedziałek, 22 października 2012

Rozdział 4 Prawda

Weszliśmy do studia,Liami grzecznie trzymał mnie za rękę. Chłopaki już czekali na nas ich spojrzenie od razu utkwiło w moim synku a najbardziej spojrzenie Liama ,który nie mógł oderwać od niego oczu ,błagam tylko,żeby się nie zorientował
-łał ten mały jest taki jak ty-wypalił blondyn
-to ty masz syna ?-usłyszałam pytanie gapiącego się na mnie Liama
-tak mam-Liam podszedł do mojego synka i kucnął przy nim
-hej skarbie jak masz na imię
-lima-powiedział mój syn z uśmiechem
-bardzo ładne imię
-a pan jak ma na imię ?
-tak jak ty kochanie
-synku idź z ciocią dobrze-powiedziałam do Kate by szybko ratować sytuacje
-dobrze mamusiu-od razu posłusznie podbiegł
-czy to mój syn ?-usłyszałam pytanie ze strony Liama
-nie
-nie kłam jest bardzo podobny do mnie i ma tak samo na imię
-to zbieg okoliczności-powiedziałam i już chciałam odejść. On nie mógł dowiedzieć się ze Li to jego syn. Nie zdarzyłam odejść kiedy on złapał mnie za ramiona i odwrócił do siebie i patrzył mi prosto w oczy .O nie to była moja słabość te jego oczy,te cudowne tęczówki,które tak bardzo kochałam.
-powiedz prawdę Jess
-nie muszę ci nic mówić,bo to nie twój syn
-chce testów DNA-zażądał
-nie masz prawa
-mam prawo nie możliwe ze to zbieg okoliczność ,że twój syna ma 5 lat dokładnie tyle ile lat temu cie opuściłem ,do tego jest bardzo podobny do mnie i ma tak samo na imię ,możesz oszukać wszystkich Jess ,ale mnie nie znam cie zbyt dobrze
-i co to zmieni ,jeśli nawet Liami jest twoim synem-powiedziałam stanowczo
-dużo
-Liam nie było cię 5 lat
-gdybym wiedział ,ze mam syna nie upuścił bym Cie
-trzymaj się od nas z daleka Liam jasne nie chce cie znać za dużo krzywd mi wyrządziłeś jak bardzo chcesz zrobię to DNA za tydzień będziesz miał wyniki-powiedziałam chciałam odejść,ale nie zdążyłam ,bo Liam gwałtownie mnie przyciągnął i namiętnie pocałował. Już zapomniałam smak tych gorących ust,ale nic się nie zmieniło nadal był tym samym Liamem ale z lepszymi ciuchami,fryzurą i większym ego,w końcu puścił mnie
-pamiętaj nie zrezygnuje z was-powiedział i wyszedł ze studia,zmieszana stałam na środku studia. Nadal czułam jego usta na swoich,wiedziałam ,że to nie skończy się dobrze znów powróciły dawne uczucia ,ale nie moge nie moge pokazać ,ze jestem słaba,nie dam się Liamowi Paynowi o nie.

Rozdział 3 "Komplikacje"

Biegałam w pośpiechu po całym domu,chyba cały świat sprzeciwił się wobec mnie bo jak na złość zamknęli przedszkole Liama na kilka dni bo panuje odra w przedszkolu i nauczycielka boi się o resztę dzieci,a do tego nikt nie może zostać z nim i muszę wziąć go do pracy. Najgorsze było to,że Li jest tak podobny do mojego ukochanego,że Liam choćby bardzo chciał to nie mógłby się go wyrzec. Szybko dokończyłam malowanie
-Liami proszę cie bądź grzeczny-tłumaczyłam mojemu synkowi wiążąc mu buciki
-wiem mamusiu-pocałowałam go w czoło
-masz grzecznie siedzieć i malować sobie dobrze ?
-tak mamusiu
-no grzeczny chłopczyk-pocałowałam go w czoło i szybko wzięłam za rękę. Ten dzień był jakiś pechowy bo jak na złość moje auto nie chciało odpalić,dzisiaj chyba cały świat nastawił się przeciwko mnie.
-kurwa-krzyknęłam
-mamusiu nie wolno tak mówić-zwrócił mi uwagę Liam
-przepraszam synku-szybko wybrałam numer Kate
-no hej Jess gdzie jesteś-usłyszałam jej radosny głos
-słuchaj możesz po mnie przyjechać,zepsuło mi się auto a do tego zamknęli przedszkole Liama na parę dni i nie mam go z kim zostawić,bo mama gdzieś pojechała i nie daje rady-wyrzuciłam wszystko z siebie
-dobra Jess spokojnie ja zaraz po was będę
-dziękuje Kochana jesteś-rozłaczyłam się i oparłam o fotel..Czemu mnie spotykają takie nieszczęścia czemu ja-przeklinałam się w myślach. Nie musiałam długo czekać na Kate bo po paru minutach była Kate
-ciocia-Liam od razu podbiegł do niej,uwielbiał ją
-hej urwisie-wzięła go na ręce,za bardzo go rozpieszczała
-dziękuje Ci życie mi ratujesz-powiedziałam patrząc z wielką wdzięcznością na nią,gdyby nie ona musiałabym chodzić na nogach
-dobra nie ma sprawy wskakujcie-wsiedliśmy do auta
-nie boisz się ,że Liam rozpozna i zorientuje się ze Li jest jego synem-przerwała cisze Kate
-nie wiem sama nie wiem Kate ,Li powinien mieć ojca-szepnęłam cicho bałam się ze wybuchnie bo widziała jak Liam mnie zranił,nienawidziła go tak samo jak ja tylko z mała różnicą bo ja Liama kochałam i nienawidziłam ,taka wybuchowa mieszanka.
-wiem Jess ,ze ci trudno ale dasz rade już tyle lat bez niego żyłaś teraz też to zrobisz
-wiem Kate doczekując-powiedziałam i reszte drogi przebyłyśmy w ciszy. Szybko podjechała pod studio ,wiec raz kozia śmierć co ma stać się to stanie ,może to znak,żeby Li w koncu miał ojca.

Rozdział 2 Spotkanie

Szybko zaprowadziłam małego do przedszkola i dotarłam do studia już na miejscu czekała moja przyjaciółka razem z nią prowadziłam ten interes on czesała ja malowałam przez 3 lata miałyśmy do czynienia z zespołem The Wanted ,ale zrezygnowali z nasz teraz miałyśmy mieć nowy zespół byłam bardzo ciekawa jaki
-hej Jess-przywitała się ze mna
-hej
-nie wziełaś małego ?
-nie bo wiesz nie znamy tego zespołu-powiedziałam,bo często przyprowadzałam Liama ponieważ the Wanted nie miało nic przeciwko,nawet chłopaki bawili się z małym. Usłyszałyśmy z Sara śmiechy i rozmowy z tego co słyszałam byli to mężczyźni,najpierw wszedł ich menadżer średniego wzrostu ,brunet
-Witam panie jestem Paul a wy zapewne te nowe stylistki
-tak zgadza się
-za raz przyjdą chłopcy
-dobrze-uśmiechnęła się Sara po chwili weszło 5 przystojnych chłopaków moje serce stanęło na widok tego przez którego tyle cierpiałam. Przez 5 długich lat próbowałam o nim zapomnieć a teraz miałam mieć do czynienia z nim dzień w dzien,nic się nie zmienił nadal był przystojny a teraz nawet bardziej włosy zaczesane do tyłu i ten uśmiech który tak kochałam gdyby spojrzec na mojego synka był on wykapany tatus. Od razu jego uśmiech zszedł mu z twarzy widząc mnie
-to jest Zayn,Niall,Louis,Harry i Liam-wskazał manager po kolei na chłopców
-co ty tu robisz ?-warknął Liam
-pracuje nie widać-tez warknęłam jakim prawem na mnie krzyczał
-to wy się znacie-spytała Sara
-tak i to bardzo dobrze-warknęłam
-czy to … on ?-spytała patrząc na mnie
-tak to on
-czy coś nie tak wy się znacie Liam wyjaśnij mi to-powiedział spokojnie menager
-to moja była dziewczyna nikt ważny-kiedy to powiedział moje serce rozsypało się na kawałki,jak ja zniose jego widok dzien w dzień będe miała z nim do czynienia
-możemy się wziąć do pracy-powiedziałam ostro biorąc się w garsc -tak oczywiście chłopaki gotowi
-tak-odpowiedzieli chórem,Sara zaczęła czesać loczka a ja musiałam pomalowac Liama,co za pech sama siebie przeklinałam w duchu-usiadłam naprzeciwko niego biorąc puder
-to teraz tak zarabiasz na życie?-spytał
-tak
-masz jakiegos chłopaka
-nie twoja sprawa Liam-warknęłam i zaczęłam go malować w pewnym momencie złapal mnie za nadgarstek i przyciągnął bardzo blisko siębie ,ze nasze twarze się stykały
-nic się nie zmieniłaś Jess nadal jestes piękna i tak naiwna-musnął moje usta,po moim ciele przeszedł drezcz,ale nie nie pozwolę soba pomiatać,nie wiem czemu ale odruchowo dałam mu w twarz
-już nidy nie próbuj tego robić jasne?-krzyknęłam wybiegając ze studia,jak mogłam pozwolić na to by doprowadził mnie do takiego stanu no jak-przeklinałam się w duchu od razu zmierzyłam w strone przedszkola potrzebowałam teraz mojego synka i najważniejsze było jego dobro.

Rozdział 1 Wspomnienia

Prosze tu będe dodawać wszystkie odcinki by wam się nie myliło :)

Musiałam wstać dość wcześnie by zdążyć ze wszystkimi obowiązkami miałam 22 lata i byłam samotna matka,ale nigdy nie narzekałam na swoje życie wybrałam sama taka drogę i nigdy nie żałowałam swojego wyboru..Do dziś pamiętam nieprzyjemne wspomnienia z tamtego dnia kiedy mój chłopak Liam Payne tak ten Liam moja jedyna miłość życia i ojciec mojego dziecka. Przyjaźniłam się z Liamem od dzieciństwa wspierałam go w każdym momencie jego życia,byliśmy nierozłączni,ale kiedy powstał jego zespoł wtedy wszystko się zmieniło Liam miał dla mnie coraz mniej czasu. Pewnego dnia dowiedziałam się,że jestem z nim w ciąży miałam nadzieje,że może to,że zostanie ojcem coś zmieni,że to poprawi nasze relacje ,ze znów będzie jak dawniej ,ale sama nie wiedziałam jak bardzo się myliłam. Tego dnia umówiłam się z nim .Pamiętam wszystko ze szczegółami kiedy chciałam powiedzieć mu,że zostanie ojcem pamiętam co wtedy powiedział mi:
-To koniec Jess-powiedział z poważną miną
-jaki koniec ?-zaśmiałam się myślałam ,ze to jakiś żart
-nas,nie mam czasu teraz na związek,chce zając się karierą
-a my nasza miłość
-przykro mi-wstał i wyszedł bez pożegnania.
-ale ja jestem z tobą w ciązy-wyszeptałam ,ale jego już nie było
Do dziś mam łzy w oczach kiedy przypominają mi się te chwile. Nigdy nie dowiedział się,że ma syna i nie dowie,nie zasługuje na to by być synem Liama tak nazwałam naszego synka na część mojego ukochanego,bo w głębi serca nadal go kochałam,ale od tego momentu minęło 5 lat a ja nadal pamiętałam ten dzięń. Ze złych wspomnień wyciągnął mnie mój synek i jedyny mężczyzna w moim życiu
-mamo,mamusiu
-tak Li
-mogę iść z tobą dziś do pracy ?
-dziś nie kochanie ponieważ będę miała nowych szefów-powiedziałam ze smutkiem z chęcią bym go zabrała,ale byłam makijażystką znanych zespołów a dziś miałam mieć nowy zespól do malowania i sam nie wiedziałam jacy oni będą ,więc bałam się ze nie lubią dzieciństw-ale
-dlaczego ?-zrobił smutną minkę
-kochanie naprawdę bym cię wzięła ,ale ty masz przedszkole następnym razem dobrze ?
-dobrze mamusiu-pocałowałam go w czółko to on nadawał mojemu życiu sens i tak bardzo był podobny do Liama
-teraz idz się szybko ubierz
-dobrze-pobiegł an góre. Li był bezproblemowy nigdy nie miałam z nim kłopotów był cudowny kazda kobieta chciała by mieć takiego synka jak ja.Zrobiłam sobie mocna kawe i przejrzałam się w lustrze nie dziwiłam się ze Liam mnie zostawił byłam niska,piegowata i brzydka po co byłaby mu potrzebna taka szkarada jak mógł mieć milion sto razy lepszych ode mnie,ale jedna rzecz która mi się podobało był moje oczy Liam kiedys powiedział mi ,ze kiedy się w nie patrzy widac w nich dobroc i iskierki szczęscia. Szybko się ogarnęłam,bałam się moich nowych pracodawców,ale kiedy coś się koncza zaczyna się coś nowego może w koncu nastąpi przełom w moim życiu kto wie.Szybko się ubrałam wziełam synka i wyszłam zmierzając ku mojemu przeznaczeniu.