czwartek, 25 października 2012

Rozdział 16 "Nieszczescia chodzą parami "

Sama nie wiedziałam co robić stałam w panice ,w końcu otrząsnęłam się i wybrałam numer pogotowia a od razu chłopaków. Czekając na karetkę i chłopaków kucnęłam przy moim mężu i złapałam go mocno za rękę. Był taki blady nigdy jeszcze nie widziałam go w takim stanie,nadal był nie przytomny.
-Lias proszę cie nie umieraj ,nie zostawiaj mnie tu samej błagam cię-krzyknęłam zalewając się łzami dopiero go odzyskałam i nie chciałam znów go stracić. Nie przeżyłabym ponownej jego straty. Mocno trzymałam go za rękę. Karetka przyjechała szybko nie wiedziałam co wokół mnie się dzieje. Z szoku dopiero wyszłam w aucie Harrego,którym jechałam do szpitala. Sama nie wiedziałam jak tu się znalazłam.
-Hazz
-Jezu Jess jak mnie wystraszyłaś myślałem ze coś ci się stało
-Harry co z nim ?
-nie wiem wiem,że ma uraz mózgu nic więcej nie powiedzieli tylko od razu go zabrali,ale zaraz będziemy na miejscu i się dowiemy
-Hazz on musi żyć-szepnęłam
-i będzie Jess,za chwile zobaczysz go uśmiechniętego,mówię ci na pewno nic mu nie jest-uśmiechnął się ściskając moją dłoń. Od razu poczułam się lepiej. Myślami byłam cały czas przy Liamie teraz sobie uświadomiłam,że życie bez niego to nie było by życie,zapomniałam o wszystkim o ciąży o moim synku teraz liczył się tylko Liam,nic mnie nie obchodziło teraz tylko on
-Jess i masz się nie denerwować,bo jesteś w ciąży-powiedział ostro Hazz kiedy wysiadaliśmy z auta,będąc pod szpitalem
-ale..ale
-żadnego ale masz mi tu obiecać
-no dobrze-powiedziałam i weszliśmy do białego budynku. Szpital zawsze przyprawiał mnie o dreszcze. Nienawidziłam tego miejsca zawsze kojarzył mi się ze śmiercią a nie z ratowaniem życia. Na korytarzu siedzieli już chłopcy przywitali się ze mną. Było widać,że tez bardzo przezywali,w końcu Liam był dla nich jak brat.
-i co z nim ?-spytałam od razu
-Lekarz nie wyszedł czekamy na wieści,podobno ma operacje i to trochę potrwa-powiedział Lou. Usiadłam obok nich nie mogłam powstrzymać łez,obwiniałam sama siebie,bo gdyby nie kazała mu iść pot e cholerne rzeczy teraz by siedział tu obok mnie a nie walczył teraz o swoje życie,pod milionami aparatur. Dopiero teraz przypomniało mi się ze zostawiłam Li samego w domu. Zerwałam się szybko jak oparzona
-Jess co się stało ?-spytał Niall
-Li zostawiłam go samego Jezu jaka ze mnie matka no jaka-panikowałam
-Jess spokojnie Perrie z nim została-powiedział Zayn przytulając mnie. Potrzebowałam teraz kogoś ciepła przytuliłam się do niego mocno plącząc. W końcu mogłam wyrzucić wszystko z siebie,wszystko to co dusiłam przez te parę godzin.
-juz spokojnie wypłacz się-powiedział. Czekaliśmy trzy godziny aż z sali wyszedł lekarz od razu do niego dobiegłam
-Dzień dobry co z nim ?
-jest pani kimś z rodziny pana Liama
-tak jestem jego zona
-więc już nie grozi mu śmierć,najgorsze już za nami-powiedział lekarz a ja odetchnęłam z ulga spojrzałam na chłopców którzy tez odetchnęli z ulgą.
-ale jest jeden problem-dokończył lekarz
-jaki ?
-Pan Liam spadając uszkodził jakiś nerw odpowiadający za chodzenie,przykro mi to mówić,ale pani mąż będzie jeździł na wózku-dokończył lekarz a mi całe życie przeleciało przed oczami
-na wó...zku ?-powtórzyłam
-tak oczywiście jest szansa ze z tego wyjdzie ale na dzień dzisiejszy bardzo marna,potrzebuje on bardzo długiej rehabilitacji
-mogę do niego wejść-powiedziałam twardo
-tak za pół godziny ponieważ dopiero jest po operacji
-dobrze-usiadłam oszołomiona. Nie mogłam zrozumieć czemu my czemu nas to spotkało. Najważniejsze było ,ze żył nie ważne czy na wózku czy nie liczyło się teraz jego życie,a ja będę przy nim an dobre i na złe,póki śmierć nas nie rozłączy.

1 komentarz: