Sama nie wiedziałam co robić stałam
w panice ,w końcu otrząsnęłam się i wybrałam numer pogotowia a
od razu chłopaków. Czekając na karetkę i chłopaków kucnęłam
przy moim mężu i złapałam go mocno za rękę. Był taki blady
nigdy jeszcze nie widziałam go w takim stanie,nadal był nie
przytomny.
-Lias proszę cie nie umieraj ,nie
zostawiaj mnie tu samej błagam cię-krzyknęłam zalewając się
łzami dopiero go odzyskałam i nie chciałam znów go stracić. Nie
przeżyłabym ponownej jego straty. Mocno trzymałam go za rękę.
Karetka przyjechała szybko nie wiedziałam co wokół mnie się
dzieje. Z szoku dopiero wyszłam w aucie Harrego,którym jechałam do
szpitala. Sama nie wiedziałam jak tu się znalazłam.
-Hazz
-Jezu Jess jak mnie wystraszyłaś
myślałem ze coś ci się stało
-Harry co z nim ?
-nie wiem wiem,że ma uraz mózgu nic
więcej nie powiedzieli tylko od razu go zabrali,ale zaraz będziemy
na miejscu i się dowiemy
-Hazz on musi żyć-szepnęłam
-i będzie Jess,za chwile zobaczysz go
uśmiechniętego,mówię ci na pewno nic mu nie jest-uśmiechnął
się ściskając moją dłoń. Od razu poczułam się lepiej. Myślami
byłam cały czas przy Liamie teraz sobie uświadomiłam,że życie
bez niego to nie było by życie,zapomniałam o wszystkim o ciąży o
moim synku teraz liczył się tylko Liam,nic mnie nie obchodziło
teraz tylko on
-Jess i masz się nie denerwować,bo
jesteś w ciąży-powiedział ostro Hazz kiedy wysiadaliśmy z
auta,będąc pod szpitalem
-ale..ale
-żadnego ale masz mi tu obiecać
-no dobrze-powiedziałam i weszliśmy
do białego budynku. Szpital zawsze przyprawiał mnie o dreszcze.
Nienawidziłam tego miejsca zawsze kojarzył mi się ze śmiercią a
nie z ratowaniem życia. Na korytarzu siedzieli już chłopcy
przywitali się ze mną. Było widać,że tez bardzo przezywali,w
końcu Liam był dla nich jak brat.
-i co z nim ?-spytałam od razu
-Lekarz nie wyszedł czekamy na
wieści,podobno ma operacje i to trochę potrwa-powiedział Lou.
Usiadłam obok nich nie mogłam powstrzymać łez,obwiniałam sama
siebie,bo gdyby nie kazała mu iść pot e cholerne rzeczy teraz by
siedział tu obok mnie a nie walczył teraz o swoje życie,pod
milionami aparatur. Dopiero teraz przypomniało mi się ze zostawiłam
Li samego w domu. Zerwałam się szybko jak oparzona
-Jess co się stało ?-spytał Niall
-Li zostawiłam go samego Jezu jaka ze
mnie matka no jaka-panikowałam
-Jess spokojnie Perrie z nim
została-powiedział Zayn przytulając mnie. Potrzebowałam teraz
kogoś ciepła przytuliłam się do niego mocno plącząc. W końcu
mogłam wyrzucić wszystko z siebie,wszystko to co dusiłam przez te
parę godzin.
-juz spokojnie wypłacz się-powiedział.
Czekaliśmy trzy godziny aż z sali wyszedł lekarz od razu do niego
dobiegłam
-Dzień dobry co z nim ?
-jest pani kimś z rodziny pana Liama
-tak jestem jego zona
-więc już nie grozi mu
śmierć,najgorsze już za nami-powiedział lekarz a ja odetchnęłam
z ulga spojrzałam na chłopców którzy tez odetchnęli z ulgą.
-ale jest jeden problem-dokończył
lekarz
-jaki ?
-Pan Liam spadając uszkodził jakiś
nerw odpowiadający za chodzenie,przykro mi to mówić,ale pani mąż
będzie jeździł na wózku-dokończył lekarz a mi całe życie
przeleciało przed oczami
-na wó...zku ?-powtórzyłam
-tak oczywiście jest szansa ze z tego
wyjdzie ale na dzień dzisiejszy bardzo marna,potrzebuje on bardzo
długiej rehabilitacji
-mogę do niego wejść-powiedziałam
twardo
-tak za pół godziny ponieważ dopiero
jest po operacji
-dobrze-usiadłam oszołomiona. Nie
mogłam zrozumieć czemu my czemu nas to spotkało. Najważniejsze
było ,ze żył nie ważne czy na wózku czy nie liczyło się teraz
jego życie,a ja będę przy nim an dobre i na złe,póki śmierć
nas nie rozłączy.
swietne
OdpowiedzUsuńpisz
czekam
xxx